Jeść zdrowo i z humorem: Jak to się robi w Azji: Różnice pomiędzy wersjami

Z Z widelcem wśród książek
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 34: Linia 34:
  
 
Brzmi znajomo? No dobrze, ale co żywiołami? Są jakieś żywioły, czy tylko ''qi, yin'' i ''yang''? Oczywiście, że są. Jest ich pięć (a jakże!), ale trochę innych niż te, które już znamy. Są to mianowicie: drzewo, ogień, ziemia, metal i woda. Nie ma powietrza? No nie, bo przecież ''qi'' to już jest powietrze. Ale zasadnicza różnica między chińskimi a zachodnimi żywiołami jest taka, że te drugie są rozumiane jako statyczne substancje czy formy materii, a te pierwsze to raczej kolejne fazy ciągłego procesu przemiany ''qi''. Dlatego chiński termin ''wǔxíng'' (czyt.: „łusink”) lepiej tłumaczyć jako „pięć przemian” niż „pięć żywiołów”.
 
Brzmi znajomo? No dobrze, ale co żywiołami? Są jakieś żywioły, czy tylko ''qi, yin'' i ''yang''? Oczywiście, że są. Jest ich pięć (a jakże!), ale trochę innych niż te, które już znamy. Są to mianowicie: drzewo, ogień, ziemia, metal i woda. Nie ma powietrza? No nie, bo przecież ''qi'' to już jest powietrze. Ale zasadnicza różnica między chińskimi a zachodnimi żywiołami jest taka, że te drugie są rozumiane jako statyczne substancje czy formy materii, a te pierwsze to raczej kolejne fazy ciągłego procesu przemiany ''qi''. Dlatego chiński termin ''wǔxíng'' (czyt.: „łusink”) lepiej tłumaczyć jako „pięć przemian” niż „pięć żywiołów”.
 +
 +
Przemiany drzewa i ognia to odpowiednio początkowa i końcowa faza ''yang'', czyli ruch energii na zewnątrz, wzrost i ekspansja. Przemiany metalu i wody to z kolei początkowa i końcowa fazy ''yin'', czyli ruch dośrodkowy, kondensacja i konsolidacja. A przemiana ziemi to oś, wokół której wszelki ruch i wszelkie zmiany są możliwe. Poszczególne przemiany mają swoje odzwierciedlenia w czasie i przestrzeni jako fazy doby i strony świata: drzewo – wschód, ogień – południe, metal – zachód, woda – północ, ziemia – środek.
 +
 +
Przemiany układają się naturalnie w cykl o ustalonej kolejności. Drzewo jest spalane przez ogień, z ognia zostaje popiół, czyli ziemia, w ziemi można znaleźć metal, w metalowym wiadrze nosi się wodę, wodą podlewa się drzewo i tak w kółko. Można też ułożyć inne cykle, ale ten jeden nam wystarczy.
 +
 +
A jak to wszystko ma się do medycyny i dietetyki? Myślę, że nie będzie już dla nikogo zaskoczeniem, że choroby biorą się z braku równowagi ''yin'' i ''yang'' w organizmie, a celem medycyny jest utrzymanie bądź przywrócenie tejże równowagi. Brak równowagi może wynikać z nadmiaru ''yin'', niedoboru ''yang'', nadmiaru ''yang'' albo (nie zgadniecie) niedoboru ''yin''. To zaś ma wpływ na przepływ gromadzenie się i przepływ ''qi'' w organizmie (do transportu ''qi'' w ciele służą specjalne kanały energetyczne; nie będę się tu nimi zajmował, ale to właśnie wzdłuż tych kanałów wbija się igły w akupunkturze).
  
  

Wersja z 22:10, 1 lis 2020

Niektórzy z Czytelników poprzedniego wpisu, tego na temat medycyny humoralnej, mogli poczuć, że niektóre jej idee brzmią dziwnie znajomo. Zwłaszcza jeśli interesowali się kiedykolwiek wschodnimi systemami medycyny alternatywnej. Dlatego dzisiaj chciałbym uzupełnić tamten wpis o krótkie porównanie zachodniej medycyny humoralnej z indyjską ajurwedą i z chińską medycyną tradycyjną – szczególnie pod względem zaleceń żywieniowych. Oczywiście pierwsza i najważniejsza różnica jest taka, że ajurweda i medycyna chińska są nadal szeroko stosowane, podczas gdy zasady medyczne wymyślone przez starożytnych Greków, a później przejęte przez muzułmanów i chrześcijan, uległy przeważnie zapomnieniu (choć w krajach iberoamerykańskich nie do końca).

आयुर्वेद

Ajurwedyjska anatomia człowieka. Nepal, ok. 1800 r.

Zacznijmy od ajurwedy, czyli dosłownie „wiedzy o długowieczności”. Autorstwo najstarszych kompendiów medycznych, z których ajurweda się wywodzi, przypisuje się Suśrucie (ok. VI w.p.n.e.) oraz Czarace (między 100 r.p.n.e a 200 r.n.e). Jej początki sięgają więc tych samych czasów, co korzenie greckiej medycyny humoralnej. Biorąc pod uwagę podobieństwa, o których za chwilę, jest mało prawdopodobne, żeby oba systemy rozwinęły się zupełnie niezależnie od siebie, ale kto od kogo bardziej odgapił – trudno powiedzieć.

Za punkt wyjścia weźmiemy znowu pięć żywiołów: ziemię, wodę, ogień, powietrze i eter. Przy czym, o ile w myśli greckiej eter występował tylko w ciałach niebieskich, a dla medycyny miał nikłe znaczenie, o tyle w ajurwedzie istotne jest wszystkich pięć żywiołów. Poza tym ajurwedyjski „eter” to nie tyle lotna substancja, co raczej próżnia – pusta przestrzeń, która dopiero potencjalnie może być czymś wypełniona.

Do opisania właściwości greckich żywiołów potrzebowaliśmy dwóch osi: ciepło – chłodno i sucho – wilgotno. W ajurwedzie jest tych osi dziesięć, ale dla uproszczenia sprowadzimy je do trzech, czyli dwóch powyższych oraz trzeciej: lekko – ciężko. Kolejna różnica: w medycynie humoralnej każdy z czterech humorów był przypisany jednemu z czterech ziemskich żywiołów. W ajurwedzie odpowiednikiem humorów są dosze, podstawowe siły życiowe, które przypisane są do par żywiołów. Na szczęście nie każda możliwa para ma swoją doszę, więc dosze są tylko trzy.

Żywioły, dosze i smaki. To jest tak naprawdę bardziej skomplikowane, ale musiałbym ten diagram zrobić co najmniej w 3D, żeby uniknąć nadmiernych uproszczeń.

Woda ograniczona przez ziemię daje doszę o nazwie kapha (czyta się tak, jak się pisze; w żadnym razie nie jak „kafa”). Kapha jest ciężka, chłodna i wilgotna; w ludzkim ciele odpowiada za trzymanie się wszystkich części w jednej całości, a jej nadmiar zbiera się pod postacią śluzu. Z kolei ogień ograniczony przez wodę to pitta, która jest ciepła, lekka i… niesucha. No właśnie, niesucha, to znaczy jaka? Nie jest sucha, bo zawiera wodę, ale nie jest też wilgotna, bo ogień wodę odparowuje. A jeśli coś nie jest ani wilgotne, ani suche, to jakie jest? Wyobraźmy to sobie na przykładzie jedzenia: jeśli jest zbyt suche, to omaszczamy je jakąś tłustą okrasą, prawda? I taka właśnie jest pitta – tłusta i oleista. W organizmie napędza trawienie, a odpowiadający jej „humor” to żółć. No i jest jeszcze trzecia dosza, o nazwie wata, która powstaje z połączenia powietrza i pustki, i jest sucha, lekka i chłodna. W organizmie odpowiada za oddychanie i ruch, a jej nadmiar występuje pod postacią nie płynu, ale w formie bardziej gazowej. Powietrze i pustka dają przecież wiatr, i wata zbiera się w jelicie grubym w tej właśnie postaci. Co ciekawe, samo słowo „wata” pochodzi z tego samego pie rdzenia (tzn. praindoeuropejskiego rdzenia; przepraszam za językoznawczy skrót), co polskie słowo „wiatr”.

Podobnie jak w teorii humoralnej, przewaga którejś z dosz determinuje wygląd i temperament danego człowieka. Osoba o przewadze waty jest z reguły chuda i koścista, ma ciemną, ogorzałą skórę, rzadkie, suche włosy, długą, pomarszczoną twarz, a do tego jest szybka, niespokojna i niezdecydowana. Człowiek typu kapha ma za to masywną budowę ciała z tendencją do otyłości, bladą cerę, gęste, przetłuszczone włosy, okrągłą, miękką twarz, jest powolny, ale wytrzymały i konsekwentny. Zaś osoba, w której organizmie dominuje pitta, jest dobrze zbudowana i umięśniona, ma rumianą cerę, miękkie włosy z tendencją do wczesnego siwienia i łysienia, ostro zarysowaną twarz, jest impulsywna i zmotywowana. Ale to nie wszystko, bo oprócz osób z przewagą tylko jednej doszy są też takie, u których dominują dwie (wata-pitta, wata-kapha, pitta-kapha), oraz takie, u których wszystkie trzy są w równowadze (wata-pitta-kapha). Są więc tylko trzy dosze, ale aż siedem możliwych temperamentów.

Kto czytał wpis o dietetyce humoralnej, ten pewnie już się domyśla, że dieta ajurwedyjska ma na celu zrównoważenie dosz; na przykład, osoba typu kapha powinna jeść produkty, które kaphę osłabiają, a człowiek typu wata-pitta – takie, które kaphę wzmacniają. A po czym poznać, które potrawy jak wpływają na dosze? Oczywiście po smaku! Smaków jest sześć i każdy z nich łączy cechy dwóch żywiołów. Smak słodki to połączenie ziemi i wody, a więc wzmacnia kaphę; jest to najcięższy i najwilgotniejszy, a zarazem najbardziej rozpowszechniony, z sześciu smaków. Słony smak łączy wodę i ogień, czyli wzmacnia pittę, zaś kwaśny – ogień i ziemię, więc osłabia watę. Smak ostry składa się z ognia i powietrza, jest najgorętszy i najsuchszy, przez co osłabia kaphę. Gorycz łączy cechy powietrza i eteru, jest najlżejsza i najzimniejsza, oraz – rzecz jasna – wzmacnia watę. I wreszcie smak cierpki, czyli ziemia i powietrze, osłabia pittę.

Ghi, tradycyjne indyjskie masło, sklarowane i lekko skarmelizowane, doskonale nadaje się równoważenia nadmiaru żółci (pitty) i wiatrów (waty).

Ale żeby nie było za łatwo, to ilość poszczególnych dosz w ludzkim ciele podlega naturalnym zmianom dobowym i sezonowym. Skupmy się dla przykładu na tych drugich. W klimacie indyjskim, podobnie jak w polskim, jest sześć pór roku – ale nieco innych. Zacznijmy od zimy, kiedy jest chłodno i wilgotno, człowiek jest nieruchawy i ociężały, a przez to w jego organizmie zbiera się większa ilość gęstego śluzu, czyli kaphy. Ale zarazem wieją chłodne wiatry, przez co powietrze przesycone jest goryczą. Na wiosnę w przyrodzie dominuje cierpkość, a cały ten nagromadzony śluz rozmięka i rozpływa się po ciele, powodując podrażnienie kaphy. Podrażnienie którejkolwiek doszy jest groźne, więc kluczowa jest jego mitygacja poprzez odpowiednią dietę, aby nie dopuścić do rozwinięcia się choroby. W lecie jest sucho i wietrznie, jedzenie smakuje bardziej ostro, a w organizmie zaczyna gromadzić się nadmiar waty. Po lecie następuje pora deszczowa, która przynosi silne wichry monsunowe, obfite opady, lekkie ochłodzenie i powietrze przesycone kwasami. Wata w tej sytuacji zupełnie nie wie, co się dzieje, więc ulega podrażnieniu, a na domiar złego zaczyna też wzbierać pitta. Jesień – sucha, ciepła i słonawa – przynosi ukojenie wacie, ale podrażnia pittę. Dopiero słodkie przedzimie uspokaja pittę, ale powoli zaczyna znowu gromadzić się kapha. I tak w kółko.

Dietę trzeba więc nie tylko dobrać do własnej konstytucji „humoralnej”, ale też dostosować do pory roku. Na przykład, w zimie osoba typu kapha powinna zapobiegać i tak naturalnemu dla niej gromadzeniu się śluzu poprzez jedzenie rzeczy cierpkich i ostrych w smaku, ciepłych i lekko oleistych, a w mniejszej ilości – kwaśnych, gorzkich, słonych i suchych. W każdym razie nic słodkiego, a jak już, to najlepiej miód, który jest nie tylko słodki, ale też cierpki i wysuszający. Za to osoba typu wata powinna o tej samej porze roku jadać przede wszystkim kwaśno, słono i tłusto, a w mniejszym stopniu – słodko (dużo oleju sezamowego oraz ghi).

I na tym poprzestańmy, bo im bardziej się w ten temat zagłębiam, tym mniej go rozumiem. U Greków wszytko było proste: cztery ziemskie żywioły, cztery właściwości, cztery humory, cztery temperamenty, cztery podstawowe smaki i cztery pory roku. A w ajurwedzie: pięć żywiołów, dwadzieścia właściwości, trzy dosze, siedem temperamentów, sześć smaków i sześć pór roku! Zostawmy więc już Indie w spokoju i zobaczmy, co ciekawego na temat zdrowego odżywiania wymyślili Chińczycy.

中醫

Ze zrozumienim, o co chodzi w tradycyjnej medycynie chińskiej, miałem nieco mniej trudności, a to dzięki uprzejmości dr Guty Kulczyckiej, która objaśniła mi niektóre jej aspekty i wskazała odpowiednią literaturę.

Najstarsze znane chińskie teksty medyczne to Wewnętrzny kanon medyczny Żółtego Cesarza i Traktat o uderzeniach zimna, datowane przeważnie na okres panowania dynastii Han, czyli III w.p.n.e. Znaczyłoby to, że ta teoria medyczna jest nieco młodsza od humoralnej i ajurwedyjskiej, ale całkiem możliwe, że opierała się znacznie wcześniejszych, a teraz już zaginionych, pracach. Już po samych tytułach widać, że owa teoria sporo traci w przekładzie, o ile w ogóle daje się przetłumaczyć.

Podstawowym pojęciem chińskiej medycyny jest qi (czytaj: „ćchi”; dosłownie: „powietrze”), czyli substancja witalna, która przenika cały wszechświat. Występuje w różnych stopniach zagęszczenia czy też stanach skupienia (jak kto sobie to chce wyobrazić) – od materii, poprzez energię aż po duchowość. Wszystkie procesy zachodzące w świecie można wytłumaczyć jako zagęszczenie lub rozrzedzenie qi. Kiedy qi się zagęszcza, to mamy do czynienia z yin, a kiedy się rozrzedza – to z yang. Yin i yang (czyt.: „in, jank”) to para przeciwieństw, które jednak zwalczają się wzajemnie, ale twórczo uzupełniają. Yin jest bardziej chłodne, wilgotne i powolne, a yang – bardziej ciepłe, suche i szybkie.

Brzmi znajomo? No dobrze, ale co żywiołami? Są jakieś żywioły, czy tylko qi, yin i yang? Oczywiście, że są. Jest ich pięć (a jakże!), ale trochę innych niż te, które już znamy. Są to mianowicie: drzewo, ogień, ziemia, metal i woda. Nie ma powietrza? No nie, bo przecież qi to już jest powietrze. Ale zasadnicza różnica między chińskimi a zachodnimi żywiołami jest taka, że te drugie są rozumiane jako statyczne substancje czy formy materii, a te pierwsze to raczej kolejne fazy ciągłego procesu przemiany qi. Dlatego chiński termin wǔxíng (czyt.: „łusink”) lepiej tłumaczyć jako „pięć przemian” niż „pięć żywiołów”.

Przemiany drzewa i ognia to odpowiednio początkowa i końcowa faza yang, czyli ruch energii na zewnątrz, wzrost i ekspansja. Przemiany metalu i wody to z kolei początkowa i końcowa fazy yin, czyli ruch dośrodkowy, kondensacja i konsolidacja. A przemiana ziemi to oś, wokół której wszelki ruch i wszelkie zmiany są możliwe. Poszczególne przemiany mają swoje odzwierciedlenia w czasie i przestrzeni jako fazy doby i strony świata: drzewo – wschód, ogień – południe, metal – zachód, woda – północ, ziemia – środek.

Przemiany układają się naturalnie w cykl o ustalonej kolejności. Drzewo jest spalane przez ogień, z ognia zostaje popiół, czyli ziemia, w ziemi można znaleźć metal, w metalowym wiadrze nosi się wodę, wodą podlewa się drzewo i tak w kółko. Można też ułożyć inne cykle, ale ten jeden nam wystarczy.

A jak to wszystko ma się do medycyny i dietetyki? Myślę, że nie będzie już dla nikogo zaskoczeniem, że choroby biorą się z braku równowagi yin i yang w organizmie, a celem medycyny jest utrzymanie bądź przywrócenie tejże równowagi. Brak równowagi może wynikać z nadmiaru yin, niedoboru yang, nadmiaru yang albo (nie zgadniecie) niedoboru yin. To zaś ma wpływ na przepływ gromadzenie się i przepływ qi w organizmie (do transportu qi w ciele służą specjalne kanały energetyczne; nie będę się tu nimi zajmował, ale to właśnie wzdłuż tych kanałów wbija się igły w akupunkturze).


TMC PL.png

Bibliografia

  • Ajurweda
  • Medycyna chińska
    • Hamid Montakab: Medycyna chińska w praktyce: Teoria, diagnostyka i terapia w rozumieniu zachodnim, tłum. Marta Nizioł-Wojniusz, Michał Iwanicki, Łódź: Galaktyka, 2017
    • Barbara Temelie, Beatrice Trebuth: Gotowanie według Pięciu Przemian: 184 przepisy dla wzmocnienia duszy i ciała, tłum. Anna Krochmal, Tomasz Twardowski, Gdańsk: Czerwony Słoń, 2007