Punczki z powidłami na tłusty wtorek
Karnawał dobiega końca, a dla praktykujących katolików to ostatni dzwonek, żeby się zabawić i smacznie zjeść, zanim zaczną się cztery tygodnie ponurego Wielkiego Postu, który dość adekwatnie pokrywa się z przedwiośniem – najpaskudniejszą z sześciu polskich pór roku. No a jeśli chodzi o smaczne jedzenie karnawałowe, to od dawna najważniejszym jego elementem są pączki. Rumiane, pulchne, pachnące, najlepiej obficie nadziane konfiturą różaną, usmażone w smalcu i pokryte lukrem ze skórką pomarańczową. Mmmm…
O dobroci pączków przekonali się też mieszkańcy Ameryki Północnej, zwłaszcza tych jej rejonów, w których osiedliła się większa liczba osób polskiego pochodzenia. Polaków z Polski mogłoby jednak zaskoczyć kilka szczegółów, które o pączkach opowiadają Amerykanie i Kanadyjczycy o polskich korzeniach. Oto, na przykład, co na ich temat napisano w lokalnej gazecie z Grand Rapids w stanie Michigan:
[Miejscowe] supermarkety zgromadziły już tysiące przepysznych „paczkis” (wymawiaj: „punczki”) z okazji tłustego wtorku […] „Paczkis” narodziły się w Polsce jako element [okresu] ucztowania i świętowania, który kończy się w „dniu paczki” [ang.: „Paczki day”], czyli w „tłusty wtorek”, ostatni dzień przed środą popielcową, kiedy zaczyna się Wielki Post. […] „Paczkis” robi się z kulek ciasta drożdżowego z dodatkiem tłuszczu i jajek, które się smaży i szprycuje rozmaitymi nadzieniami, a na koniec pokrywa cukrem pudrem albo lukrem. „Paczki” znaczy po polsku „mały pakunek”. Tradycyjnie wypełnia się je powidłami z suszonych śliwek lub moreli, ale robi się też takie z bardziej konwencjonalnymi nadzieniami, jak malinowe, cytrynowe, czy z kremem bawarskim. | ||||
— Meredith Gremel: What in the world is a Paczki?, w: SpartanNash, Byron Center, MI: SpartanNash Company, 8 lutego 2016 r., tłum. własne
Tekst oryginalny:
|
Toż to błąd na błędzie! Wszak „pączki” i „paczki” to zupełnie różne rzeczy, a czegoś takiego jak „punczki” to w ogóle nie ma. Dzień jedzenia pączków to przecież tłusty czwartek, a nie żaden tłusty wtorek. No i od kiedy powidła śliwkowe (i to z suszonych śliwek!) są tradycyjnym nadzieniem do pączków? Ach ci głupi Amerykanie, takie bzdury piszą!
Ale jak się nad tym zastanowić, to rozbieżności między polsko-amerykańskimi „punczkami” i rdzenno-polskimi pączkami pewnie nie wzięły się znikąd. A zatem skąd?
Pączki czy pųczki?
Zacznijmy od kwestii językowej. „Pączek” to oczywiście zdrobnienie od „pąka”, czyli czegoś, co – jak pąk kwiatowy czy liściowy – jest okrągłe i nabrzmiałe, krótko mówiąc: pękate – i to tak, że jeśli napęcznieje jeszcze bardziej, to może pęknąć. Wszystkie te słowa wypączkowały zepewne z wyrazu dźwiękonaśladowczego: jeśli coś pęka, to słychać „pęk!”[1] A to znaczy, że „pęknięcie” było pierwotnie czymś pomiędzy „puknięciem” a „brzęknięciem”.
Popularne amerykańskie wyjaśnienie, że pączki to „małe pakunki wypełnione dobrem” („little packages of goodness”) jest więc tyleż słodkie, co błędne. Ale jest to błąd zrozumiały; w angielskim ogonków nie ma, więc nie dziwi, że osoby anglojęzyczne mylą „pączki” z „paczkami”. Bardziej może Polaków zdumiewać, a nawet irytować, że anglojęzyczni na pojedynczy pączek mówią „a paczki”, a na wiele pączków — „paczkis”. Ci sami Polacy nie mają za to problemu z chodzeniem w dżinsach, chrupaniem czipsów, słuchaniem Beatlesów (dlaczego nie „w dżinach”, „czipów” i „Beatle'ów”?), ani z odmnogowianiem wielu innych zapożyczeń z angielszczyzny. Depluralizacja zapożyczeń to zjawisko powszechne i nie ma się na co zżymać.
Ale najbardziej kuriozalna zdaje się polsko-amerykańska wymowa słowa „pączki”. Pomijam tu, że angielskie „p” jest w nagłosie bardziej przydechowe, a „cz” bardziej zębowe – to mało kto zauważa; skupmy się na samogłosce. Jasne, samogłosek nosowych w angielskim nie ma, ale przecież dało by się zbliżyć do polskiej wymowy, mówiąc „ponczki” (paunch-key), z czym anglofoni już powinni dać sobie radę. Oni jednak z jakiegoś powodu wolą mówić „punczki” (poonch-key). Zanim jednak zaczniemy ich z poczuciem fonetycznej wyższości poprawiać, zastanówmy się, czy aby na pewno słowa „punczek” nikt w Polsce nigdy nie mówił ani nie słyszał.
Oto garść przykładowych wypowiedzi w gwarach z różnych części Polski, które udało mi się znaleźć w Internecie:
Kujawy Jónek, jak kole punocy z gościńca wrocoł, to Magdola punczki piekła. |
— Alina Prus-Krzemińska: Magdoli się pytejcie, czy nie prowda…, w: Dziennik Bydgoski, 48, Bydgoszcz: 28 lutego 1937, s. 7 |
Górny Śląsk Niech sie żodyn nie lynko! W tych różowych brylach piniyndzy nie przybydzie, ani biydy nie ubydzie. Ciyrpiyni bydzie taki samo. Tak jak nóm pónczki i śledzie na ostatki jednako szmakowały. |
— Stachu Malinowski: Różowe bryle, w: Goleszowska Panorama, 3 (268), Goleszów: marzec 2015, s. 18 |
Wielkopolska Mojo kochano sumsiadko, […] zez całego serca dziękuje za uprzejmości i zapraszom na kawuche i punczki. |
— Włodzimierz Bulikowski: Bądźma ludźmi, szak! Rzecz o gwarze gnieźnieńskiej, Miejski Ośrodek Kultury w Gnieźnie, 2018, s. 54 |
Śląsk Cieszyński Nale babo muszym ci powiedzieć, że jo sie nie utrocóm, jako kóniec z kóńcym wiónzać. Móm sie jako pónczek w maśle. |
— Alojz spod Grapy: Witejcie!, w: Gazeta Ustrońska, 9 (394), Ustroń: 4 marca 1999, s. 12 |
Warmia Hildka polazła do spódzielni coby chlyb na niydziela kupać, ale tygo raza to jeszcze wzióła drożdże i mónka na te pónczki, co jych na zieczór mniała łupsiec. |
— Łukasz Ruch: Prazie w zopusty sucho środa buła, w: Gazeta Dywicka, 15, Dywity: 3 marca 2008, s. 3 |
Jak się okazuje, podwyższenie (albo zwężenie, albo ścieśnienie – językoznawcy nie mogą się zdecydować, jak to nazwać) nosowego o do nosowego u jest zjawiskiem dość powszechym w wymowie gwarowej. Z „punczkami” lub „pónczkami” (pisownia nie jest tu ujednolicona, no bo gwarą się nie pisze) można się spotkać na dość dużym obszarze, od Warmii poprzez Kujawy, Wielkopolskę, Sieradzczyznę aż po Śląsk.[2] A drogą migracji wymowa ta ewidentnie dotarła też nad brzegi Wielkich Jezior, co niewątpliwie nastąpiło zanim szkoły, radio i telewizja ujednoliciły wymowę w Polsce na tyle, że w „Starym Kraju” nikt już o „punczkach” nie pamięta.
Tłuste dni
Moje i twoje nadzienie
- Beignets a la polonaise (Urbain Dubois, La Cuisine Classique)
- tłum. J. Dumanowskiego (FB): Usmaż dwadzieścia naleśników zwykłym sposobem, gdy się usmażą, przygotuj je starannie, rozłóż, posmaruj gęstą marmoladą z gruszek z ananasem, złóż je w długie pasy o szerokości 4 cm, obetnij oba końce i podziel na dwie części, zatkaj otwarcia z końcówek obciętymi resztkami, obtocz je w kilku garściach sproszkowanych migdałów; zamocz je w jajku, a następnie w panierce, następnie włóż je do dużego płaskiego rondla lub na blachę z podniesionymi brzegami, z dnem posmarowanym uprzednio sklarowanym masłem, podsmaż je bardzo powoli tak, by nabrały koloru, ułóż je następnie w koronę i w piramidę [buisson], a osobno podaj sos z owoców. Te naleśniki nadziewa się wszystkimi rodzajami marmolady albo kremem cukierniczym.
- Dumanowski (FB): Leksykon kuchni staropolskiej. "A" jak antypecik, opis terminu używanego przez W. Wielądkę. A jego książka juz wkrótce jako trzeci tom naszej serii "Monumenta Poloniae Culinaria":
- antypecik – Wielądko używa tego terminu w dwóch znaczeniach. W większości przypadków nazywa tak smażone w głębokim tłuszczu ciasto, rodzaj grubych i pulchnych racuchów, tłumacząc w ten sposób francuskie słowo beignet (pączki, ciasto smażone), które w tym samym rozdziale oddaje najpierw jako „pączki”, potem jako „antypeciki” i wreszcie jako „naleśniki”. Z drugiej strony w rozdziale „O pasztetach i ciastach” autor nazywa „antypecikami” paszteciki z ciasta francuskiego nadziewane cielęciną z dodatkami. W słowniku wreszcie określa tak tylko małe paszteciki nadziewane mięsem lub marmoladą, przy czym zamieszcza w nim jeszcze termin „optipate”, który uznaje za synonim antypecików i opisuje jako paszteciki nadziewane mięsem
- Jarosław Dumanowski, Pączki z przeszłości, czyli tłusty czwartek historycznie
Obrazki
- ↑ Jerzy Bralczyk: Jeść!!!, Olszanica: Bosz, 2014, s. 127
- ↑ Halina Karaś: Samogłoski nosowe, w: Dialekty i gwary polskie: Kompendium internetowe, Instytut Języka Polskiego Uniwersytetu Warszawskiego, 2010