Z wizytą w Soplicowie: W kuchni Wojskiego
Z wizytą w Soplicowie |
Z wizytą w Soplicowie
Znowu wracamy do Mickiewiczowskiego arcypoematu, bo tematu jedzenia i picia w tym dziele nadal jeszcze nie wyczerpaliśmy. W poprzednich wpisach z tej serii ograniczaliśmy się do pierwszych dziesięciu ksiąg Pana Tadeusza; teraz pora na pozostałe dwie. Księgi XI i XII bowiem wyraźnie odcinają się od wsześniejszych części poematu. Przede wszystkim następuje spory przeskok czasowy. Dotychczasowa akcja rozgrywała się w ciągu pięciu dni pod koniec lata 1811 roku; potem omijamy całą jesień i zimę, aby w księgę XI wkroczyć na wiosnę – „obfitą we zdarzenia, nadzieją brzemienną”[1] – roku 1812. Od strony kulinarnej też zachodzi istotna zmiana: wcześniej bohaterowie epopei jadali zwykłe, codzienne śniadania, obiady i wieczerze – takie, jakie jadano w ich czasach, a które Mickiewicz mógł pamiętać z własnej młodości. Ale na wiosnę w Soplicowie zjawiają się polscy oficerowie z maszerującej na Moskwę Wielkiej Armii Napoleona, a gen. Jan Henryk Dąbrowski (tak, ten z hymnu) wyraża życzenie, „że chce mieć obiad polski”.[2] Wojski przygotowuje więc wielką, wystawną ucztę według zapomnianych już staropolskich przepisów na potrawy, których same nazwy w uszach Mickiewicza – nie mówiąc o naszych! – brzmiały obco. Samej uczcie, opisanej w księdze finałowej, przyjrzymy się jutro, a dzisiaj zaglądniemy do soplicowskiej kuchni, którą zarządzał pan Wojski Hreczecha.
„Nazywam się Hreczecha”
Zacznijmy jednak od samego Wojskiego, jednej z barwniejszych postaci Pana Tadeusza. Jego imienia nie znamy, ale wiemy, że nosił nazwisko Hreczecha, a okoliczna szlachta z szacunku dla powszechnie poważanego staruszka nieoficjalnie tytułowała go średniowiecznym tytułem wojskiego. Średniozamożny szlachcic-ziemianin, czyli tzw. grykosiej (samo jego nazwisko pochodzi od białoruskiego słowa „hreczka”, czyli „gryka”), choć miał swój własny majątek (młodszej córce Marcie dał w wianie jedną wioskę), to na stałe mieszkał wraz z Martą u Sędziego Soplicy, swojego przyjaciela, dalekiego krewnego i niedoszłego zięcia (Sędzia był za młodu zaręczony z Teklą, starszą córką Wojskiego, ale ta zmarła przed ślubem, a on sam już z żadną kobietą się później nie związał). W Soplicowie Wojski pełnił funkcję czegoś w rodzaju majordoma, zarządzającego służbą na dworze Sędziego.
Wcześniej Wojski „ze szlachtą strawił życie na biesiadach, na polowaniach, zjazdach, sejmikowych radach.”[3] Zwłaszcza w zakresie polowań Wojski uważany był za eksperta. Łowiectwa nauczył się służąc za młodu na dworze Tadeusza Rejtana, którego często we wspomnieniach przywoływał – nie jako wzrór patriotyzmu, ale właśnie jako wybitnego myśliwego. Jeśli chodzi o wybór zwierzyny, to Wojski hołdował dwóm skrajnościom: z jednej strony tylko grubego zwierza z kłami i pazurami uważał za godnego, by polował nań szlachcic. Polowania na zające uważał za dobre dla młodzieży i służby. „Nazywam się Hreczecha – mawiał – a od króla Lecha żaden za zającami nie jeździł Hreczecha.”[4] Ale z drugiej strony namiętnie polował też na muchy. Much nienawidził, zawsze nosił przy sobie skórzaną „plackę” na muchy, a podczas grzybobrania zbierał muchomory, żeby z nich przygotować trutkę.
Wojski, […] |
— VI, 64–69 |
Spali: gospodarz domu, wodze i żołnierze; |
— XI, 99–102 |
Inni spali, bogowie i ziemscy rycerze; |
— Homer: Iliada, tłum. Franciszek Ksawery Dmochowski, t. I, Warszawa: w Drukarni Xięży Piarów, 1804, s. 135 |
„Zabytek drogi prawych zwyczajów”
Adam radził wyprawić [ucztę] czysto polsko-litewską, i to podług starożytnych przepisów „Doskonałego kucharza”, to jest starej obdartej książki, którą jak co dobrego ma w podróżnej biblioteczce swojej i odczytuje nieraz z wielką przyjemnością. Ma się rozumieć, że ten projekt upadł […] |
— Edward Odyniec, list z 28 kwietnia 1830 r., cyt. w: Izabela Jarosińska: Kuchnia polska i romantyczna, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1994, s. 62 |
Drugą ręką przetarte okulary włożył, |
— XI, 116–128 |
Świeżo pamiętna po dziś dzień w niemieckich i włoskich krajach nigdy nieporównana i wielkiego podziwienia godna ś[więtej] pamięci Książęcia J[ego] M[ości] Jerzego na Ossolinie, Wielkiego Kanclerza Koronnego, a najmilszego Rodzica W[aszej] Ks[iążęcej] M[ości], do Stolicy Apostolskiej i Namiestnika Chrystusowego Urbana VIII legacja, która wszystkiemu Zachodniemu Państwu, wielkim będąc podziwieniem, ogłosiła w rozum nieprzebranego Pana, jako i Splendor Dworu, niemniej i aparament [tj. urządzenie] stołu J[ego] M[ości], że książęta i panowie rzymscy uwiedzeni ciekawością na samo tylko obfitych potraw dziwowisko przychodzili, a widząc więcej, niż słyszeli, zdumiawszy się, odchodzili. Szczodrobliwości także nad wszystkimi potrzebnymi do ukontentowania każdego napatrzyć się nie mogli, tak dalece, że jeden z książąt rzymskich rzekł: dziś Rzym szczęśliwy, mając takiego posła, który swoją bytnością wszystko Państwo Rzymskie ozdobił. |
— CF, dedykacja, s. [II–IV] |
Poselstwo Jerzego Ossolińskiego do Rzymu w 1633 r.
Co Wojski wyczytawszy pojmie i obwieści, |
— XI, 124–135 |
Nie wiem, czy się podobna okazyja zdarzy |
— XII, 217–224 |
Lecz Wojski kończył, kielich napełniając trunkiem. |
— Adam Mickiewicz: Pan Tadeusz, rękopis; cyt. w: Jarosław Maciejewski: Mickiewicza wielkopolskie drogi, Wydawnictwo Poznańskie, 1972, s. 313–314; cyt. w: Renarda Ocieczek: „Zabytek drogi prawych zwyczajów” – o książce kucharskiej, kłórą czytywał Mickiewicz, w: Marek Piechota: „Pieśni ogromnych dwanaście...”: Studia i szkice o „Panu Tadeuszu”, Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2000, s. 190 |
Podróże z Panem Tadeuszem, s. 84
Wojski – kucharz doskonały
Choć spóźniona pora, |
— XI, 109–115 |
Ma też kuchmistrz […] kucharzów w posłuszeństwie, poczciwości, trzeźwości trzymać i ochędóstwie całym […] A sam ma być do tego powodem ochędożny, trzeźwy, czujny, wierny, a nade wszystko panu swemu życzliwy i prędki. Kucharz ma być ochędożny z czupryną albo głową wyczesaną, z ogoloną głową, rękami umytymi, paznokciami oberżnionymi, opasany fartuchem białym, trzeźwy, nieswarliwy, pokorny, chyży, smak dobrze rozumiejący, […] a nade wszystko wszystkim usługujący. |
— CF, 9–10 [1] |
A jego jest powinność […] żeby zbytku nie uczynić, który jednak zbytek mierny potrzebny jest, bo jest ozdobą autorów bankietu, według starej przypowieści: lepiej mieć za talar szkody, niżeli za pół grosza wstydu. Na to umiejętny kuchmistrz pamiętać powinien, żeby głupim skąpstwem panu swemu wstydu nie uczynił. |
— CF, 7 [2] |
[…] Zawsze bowiem melius abundare quam deficere. |
— CF, 44 [3] |
W zamku całym był tylko pan Stolnik, ja, Pani, |
— II, 292–293 |
Wina […] zaczęto używać do potraw, […] którego część do potrawy, a dwie części wlał kucharz do gardła. I gdy kucharz wołał wina do ozora, prawdę mówił, że go potrzebował do ozora, ale do swego, nie do wołowego. Niechżeby mu nie dodano czego podług jego woli, z umysłu zepsuł potrawę, udając, iż nie miał zadosyć ingrediencji, których do takiego smaku potrzebował.
|
Dwie rzeczy, których hojny pan uczty szuka, |
— XI, 152–153 |
Przypisy
- ↑ Adam Mickiewicz: Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie: Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem, Lwów-Warszawa-Kraków: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1921, księga XI, wers 75
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., księga XI, wers 108
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., księga V, wersy 427–428
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., księga I, wersy 816–817
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., księga XI, wersy 126–127
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., objaśnienia poety
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., objaśnienia poety
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., księga XI, wersy 117–118
- ↑ A. Mickiewicz, op. cit., księga XI, wersy 407–408
Bibliografia
◀️ Poprzedni | 📜 Spis wpisów | Następny ▶️ |
⏮️ Pierwszy | 🎲 Losowy wpis | Najnowszy ⏭️ |
[[Kategoria: ]]