W tym roku, już po raz szestnasty, na Małym Rynku w Krakowie odbył się Festiwal Pierogów. Dzieje się to zawsze w okolicach 17 sierpnia, czyli dnia, kiedy Kościół Katolicki wspomina świętego Jacka Odrowąża. Twórcy najlepszych pierogów na festiwalu nagradzani są co roku statuetką św. Jacka. W innych miejscach w Polsce również organizuje się festiwale pierogów – i zawsze na św. Jacka, który często nazywany jest patronem pierogów.
Co wspólnego miał krakowski dominikanin ze smakowitym daniem mącznym? Co na ten temat mówi Internet i popularne publikacje, a co wiadomo ze źródeł historycznych? Tym właśnie zajmiemy się w inauguracyjnym wpisie tego bloga.
Oficjalny serwis Internetowy pani Magdaleny Gessler przytacza skrótowo dwie legendy łączące Jacka Odrowąża z pierogami.
Skąd się wzięły w Polsce pierogi? Legenda głosi, że św. Jacek Odrowąż przywiózł je z Kijowa. Był zachwycony ich smakiem, który poznał podczas swoich podróży misyjnych w XIII wieku po Rusi, dzisiejszej Ukrainie. Stąd też wzięła się nazwa – pierogi ruskie.
W ówczesnej Europie nie znano jeszcze ziemniaków, więc pierogi, które zachwyciły Świętego Jacka musiały być z serem i kaszą. Inna wersja tej samej „pierogowej” legendy głosi, że podczas głodu po najazdach tatarskich święty miał karmić ubogich pierogami własnego wyrobu. Dlatego przylgnął do niego przydomek „św. Jacek z pierogami”. |
— M.M., Święty Jacek z Pierogami, w: Smaki Życia
|
Żywot i legenda
Ile w tym prawdy? Zacznijmy od tego, kim był św. Jacek (jeśli Czytelnika szczegóły biograficzne nudzą, to ten akapit może pominąć). Urodził się ok. 1183 r. w Kamieniu Śląskim, w zamożnej morawsko-śląskiej rodzinie Odrowążów. Jego wuj, Iwo Odrowąż, był biskupem krakowskim i kanclerzem na dworze księcia krakowskiego Leszka Białego, toteż nic dziwnego, że Jacek uczył się w Krakowie, w szkole katedralnej u Wincentego Kadłubka. Po wyświęceniu na księdza kontynuował naukę na uniwersytecie w Bolonii. Podczas pobytu w Rzymie Jacek poznał Dominga de Guzmán, czyli św. Dominika, założyciela zakonu dominikanów, i do Krakowa wracał już jako dominikanin. Po drodze, gdzie się zatrzymał, tam zakładał klasztor dominikański – w Austrii, w Czechach, na Morawach, na Śląsku i wreszcie w samym Krakowie (przy kościele św. Trójcy). Później prowadził działalność misyjną w Prusach i – co dla nas ważne – w ojczyźnie pierogów (przynajmniej tych ruskich), czyli na Rusi, w latach 1228–1233.
Głównym źródłem naszej wiedzy o Jacku jest dzieło hagiograficzne spisane przez lektora Stanisława z klasztoru przy kościele św. Trójcy pod tytułem De vita miraculis sancti Jacchonis (Cudowny żywot św. Jacka). Praca, stworzona na potrzeby procesu kanonizacyjnego, skupia się bardziej na cudach przypisywanych Jackowi niż na szczegółach jego doczesnego życia. Co ciekawe, ani w części biograficznej, ani w opisach cudów, nie ma ani słowa o pierogach.
Na szczęście ludzie wierzący mają wyuczoną zdolność wyczytywania między wierszami tego, czego autor nigdy nie napisał. Tak jak można wyczytać czyściec i Trójcę Świętą z Pisma Świętego, tak też można wyczytać pierogi z żywotu św. Jacka. Ojciec Tomasz Gałuszka, krakowski dominikanin, pokaże nam, jak to się robi:
W każdej legendzie jest źdźbło prawdy. Ta jest oparta na opowieściach z „Żywotu św. Jacka” autorstwa lektora Stanisława. Dzieło to powstało w latach 50.–70. XIV w. i jak na razie jest podstawowym źródłem wiedzy o życiu św. Jacka. W księdze opisano wydarzenia m.in. z 13 lipca 1238 roku. Został on wtedy zaproszony do miejscowości Kościelec, 27 km od Krakowa. Tego dnia rozpętała się gwałtowna burza z gradobiciem, która całkiem zniszczyła zboże na polach. Ludzie byli zrozpaczeni, groziła im gigantyczna bieda i głód. Św. Jacek powiedział, żeby poszli się modlić. Następnego dnia zniszczone kłosy podniosły się i zbiory zostały uratowane. Tyle mówi lektor Stanisław. Reszta to legenda, według której z tego zboża zrobili mąkę, z niej pierogi, którymi ugościli św. Jacka.
Jest też druga historia, związana z najazdem tatarskim na Kraków w 1241 r. Mówi, że w tamtym czasie św. Jacek karmił krakowian pierogami. Co nie jest wykluczone, bo dominikanie dobrze gospodarzyli, mieli zaopatrzone spichlerze i z pewnością wspomagali mieszkańców splądrowanego miasta. Ślady tych zabudowań z czasów św. Jacka powoli odkrywamy dzięki badaniom archeologa krakowskiego dr. Dariusza Niemca. |
— Gałuszka, Tomasz, w rozmowie z Martą Paluch, O cudach św. Jacka, który karmił krakowian pierogami, w: Gazeta Krakowska, 15 sierpnia 2013 r.
|
Jeśli dobrze pogrzebać, to można znaleźć znacznie starsze wersje obu legend. Wszystkie mają to do siebie, że pierogi pojawiają się w nich dopiero na końcu, dopchnięte jakby na siłę, o bardzo luźnym związku z całą historią. Oto przykład z kazania przypisywanego o. Feliksowi z Sieradza, XVI-wiecznemu przeorowi krakowskich dominikanów:
„Wszakże to św. Jacek, rok rocznie wypędza przednówkową biedę. Za zbliżeniem się jego święta stodółki zapełniają się zbożem, wtedy kończą się żniwa i można poniekąd powiedzieć, że głód uchodzi z waszej chaty, przychodzi św. Jacek z pierogami.”
Zrozumiał te słowa lud biedny i jednem echem powtórzył za kaznodzieją: – „A przychodź-że św. Jacku z pierogami.” Odtąd to prosta ta prośba ludu weszła w przysłowie. |
— Żukiewicz, Konstanty Maria , Święty Jacek Odrowąż: jego życie i czyny, Lwów 1905, s. 108
|
Jak widać, mechanizm jest prosty: na św. Jacka chłopskie stodoły napełniają się zbożem, w spichlerzach klasztornych za życia św. Jacka było zboże, i za wstawiennictwem św. Jacka cudownie wstało zboże zniszczone przez gradobicie. No, a skoro było zboże, to była i mąka, a co można zrobić z mąki? Wiadomo, pierogi!
Co było do udowodnienia.
Jacek i placek
Hola, hola – ktoś zawoła – przecież z mąki można też robić inne rzeczy. Choćby i chleb – bardziej oczywisty, zdawałoby się, wyrób mączny. Albo placki! Dlaczego nie placki?
Samuel Adalberg w Księdze przysłów polskich podaje wiele powiedzeń o św. Jacku, z czego większość dotyczy jednej z dwóch potraw mącznych – placków i pierogów.
Na św. Jacka najecie się placka. |
— Adalberg, Samuel, Księga przysłów, przypowieści i wyrażeń przysłowiowych polskich, Warszawa 1889–1894, s. 178
|