[[File:Colin Stanislas Ier.jpg|thumb|upright|Stanisław Leszczyński, król polski, książę Lotaryngii i Baru]]
Tymczasem w Polsce panował August II, aż po latach hulaszczego życia zmarł na gangrenę po amputacji stopy cukrzycowej (17351733). Leszczyński, licząc na pomoc ze strony zięcia, uznał, że to dobra okazja, by spróbować odzyskać polską koronę. Pojechał więc ''incognito '' do PolskiWarszawy, gdzie objawił się niespodziewanie na sejmie elekcyjnym i został wybrany -- tym razem już legalnie -- na króla. Jego wcześniejszą koronację uznano za ważną, więc nie trzeba było jej powtarzać. Jednak sytuacja sprzed niemal trzydziestu lat powtórzyła się, tylko na odwrót: obce wojska, tym razem rosyjskie, zajęły warszawską Pragę, gdzie urządziły konkurencyjną elekcję syna Augusta II, który wkrótce potem został w Krakowie koronowany jako August III (tym razem użyto tradycyjnych insygniów; żeby nie naruszyć zapieczętowanych zamków w drzwiach do skarbca koronnego, wydobyto je przez dziurę w ścianie). Stanisław uciekł z Warszawy do Gdańska, które to miasto dość długo i dzielnie stawiało opór Rosjanom. Tymczasem w Europie wybuchła wojna, która, choć zwana polską wojną sukcesyjną, to toczyła się głównie we Włoszech i nad Renem. Francja szybko zajęła sąsiednią Lotaryngię, ale -- nie licząc małego i nieudanego desantu na Westerplatte -- Stanisławowi realnie nie pomogła. Gdańsk w końcu upadł, a Stanisław przebrany za chłopa uciekł do Królewca. Ostatecznie wojna skończyła się w ten sposób, że August III pozostał na warszawskim tronie polskim, a Stanisław jako nagrodę pocieszenia dostał od zięcia Księstwo Lotaryngii i Baru (1737), gdzie już do końca życia już tytułowano go królem i gdzie, jak ocenił Voltaire, uczynił „więcej dobrego niż wszyscy królowie Sarmatów mogli kiedy zdziałać na brzegach Wisły”.<ref>{{Cyt
| nazwisko = Voltaire
| inni = tłum. Tadeusz Boy-Żeleński
| miejsce = Warszawa
| rok = 1931
}}</ref>Do dziś zresztą Lotaryńczycy wspominają Leszczyńskiego jako króla Stanisława Dobroczyńcę (''Stanislas le Bienfaisant''), choć dorobił się tej pochlebnej opinii trochę na zasadzie „dobry car, źli bojarzy”, zajmując się głównie przyjemnościami łoża i stołu, urządzaniem w Lunéville wspaniałego ogrodu z teatrem automatów, działalnością charytatywną oraz mecenatem nad artystami i filozofami, a zarządzanie księstwem na codzień pozostawiając przysłanemu z Francji kanclerzowi, którym był powszechnie znienawidzony markiz de La Galaizière.
{| class="wikitable"