Otwórz menu główne

Zmiany

Z wizytą w Soplicowie: Ostatnia uczta staropolska

Dodane 70 bajtów, 11:31, 18 mar 2020
brak opisu edycji
}} }}
No to wers 145 już mamy cały załatwiony. A kolejne dwa skąd się wzięły? Wydaje się, że nie z żadnego z trzech rozdziałów, ale z listy składników, które zdaniem Czernieckiego należało mieć przygotowane, jeśli ktoś zabierał się za przygotowanie porządnej uczty. Ów „memoriał generalny, czyli ogólną pamięć przygotowania na bankiet” umieścił Czerniecki na poczatku początku książki i spisał w nim kolejno różne rodzaje mięs, nabiału, kasz, owoców, warzyw, przypraw, przetworów, ryb i cukrów, a także wszelkie sprzęty kuchenne i stołowe oraz stanowiska pracy (w tym np. zamiataczy wyposażonych w miotły, łopaty i taczki, bo dużo jedzenia oznaczało przecież dużo resztek). Pośród korzeni, czyli przypraw, znalazły się takie:
{{ Cytat
; Kontuza
: Mdła papka dla chorych, zrobiona z rozgotowanego kurczaka, utłuczonego w moździerzu (stąd nazwa; w końcu kontuzja polega często na stłuczeniu), przetartego przez sito i rozrzedzonego rosołem. Żadnych przypraw poza natką pietruszki. Trudno to sobie wyobrazić na wystawnej uczcie, a tym bardziej ani że coś o takiej konsystencji podano by na półmisku.
; Arkas
; Figatele, figatelle
: To z kolei dawna nazwa klopsików, czyli kulek z siekanego mięsa. Mogły być gotowane, smażone lub pieczone, często zaprawiane na słodko, z rodzynkami. Podawano je jako dodatek do różnych potraw, na przykład zup.
; Cybety
A co z druga zupą? Wzmianka o perłach i monecie oraz „dziwnych sekretach” wskazuje bez wątpienia, że to trzeci sekret kuchmistrzowski
Czernieckiego. Ale jeśli wczytać się w ten przepis, to widać, że to kolejna receptura na nie tyle danie obiadowe, co kolejną miksturę dla obłożnie chorych.
{{ Cytat
Fragment obrazu Jana Brueghela starszego (1618).</poem>]]
Widać, że tym specyfikiem mogli się leczyć tylko najbogatsi chorzy. Z całego jelenia, wołu, ćwierci barana, czterech kuropatw i jednego kapłona uzyskujemy półtorej łyżki mięsnego soku, którą należy podać pacjentowi, aby chorobę wypocił. Brzmi to jak niezła ściemajeden z pomysłów pana Jerzego Zięby, tym bardziej, że kuchmistrz musiał od chorego zapotrzebować sznur pereł i złotą monetę, a na koniec je schować – no i gdzie, jeśli nie do kieszeni? WątpliweRaczej wątpliwe, żeby ich obecność w wywarze miała jakikolwiek wpływ na jego właściwości zdrowotne, smak czy nawet kolor. Jeżeli ktoś myślał, że jeśli to barszcz był biały, to może rosół na czerwonym złotym był ową czerwoną zupą, to raczej się zawiedzie, bo czerwony złoty był z koloru złoty, a nie czerwony, a poza tym złoto nie rozpuszcza się w wodzie (chyba że królewskiej, a ta nie nadaje się do konsumpcji). Trzeba założyć, że rosół ten, tak jak każdy dobry rosół, nawet gotowany bez złota, był barwy złotej – a więc ani czerwony, ani biały.
Na potrzeby naszej rekonstrukcji proponuję wziąć jednak inny przepis na rosół. Nie na rosół-lekarstwo o wątpliwej zresztą skuteczności, ale porządny rosół obiadowy. Akurat od takiego właśnie przepisu zaczyna się pierwszy rozdział ''Compendium''.