Otwórz menu główne

Zmiany

Co nam dała bitwa pod Wiedniem?

Dodane 30 bajtów, 16:24, 22 gru 2018
Zastępowanie tekstu - " r." na " r."
[[File:Jan Thomas - Leopold I as Acis in the play "La Galatea".jpg|thumb|left|200px|Leopold I Habsburg (1640–1705), cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego]]
Samym sadzeniem zajął się wilanowski ogrodnik Paweł Wienczarek, który swoją wiedzę o sadzeniu ziemniaków przekazał swemu zięciowi, Janowi Łubie. Ten ostatni, już za panowania Augusta II, jako pierwszy w Polsce uprawiał ziemniaki na większą skalę w swoim ogrodzie na podwarszawskich Nowolipkach i sprzedawał je za grubą kasę do kuchni królewskiej i magnackich. Tak przynajmniej podaje [https://books.google.pl/books?id=1B5KAAAAIAAJ&pg=PA539 encyklopedia Orgelbranda] z 1868  r. Zaś cytowany już prof. Zalewski dodaje, iż Łuba sprowadzał sadzeniaki całymi wozami z Saksonii, gdyż król „żądał półmiska ziemniaków (smażonych w całości [...]) jako dodatku do każdego obiadu”, powołując się przy tym na (uwaga!) „dobrze poinformowanego historyka”.
Ksiądz Jędrzej Kitowicz również wskazuje Saksonię jako miejsce, skąd „jabłka ziemne” sprowadzono do Polski (z tym że dopiero za Augusta III), podając przy tym dość oryginalne wyjaśnienie, dlaczego nie od razu się u nas przyjęły:
{{Cytat
| Według jednej z legend, bezpośredni związek z pojawieniem się barszczu mają Kozacy Zaporoscy. W 1683  r. wojska Imperium Osmańskiego oblegały Wiedeń. Na pomoc oblężonym Austriakom ruszyły armie krajów chrześcijańskich z polskim królem Janem Sobieskim na czele. Wśród wojsk koalicji byli też ukraińscy Kozacy. Czasu było mało, dwustutysięczna armia turecka parła na Wiedeń i w każdej chwili stolica Austrii mogła pod tym naporem paść. Kozacy ze wszech sił spieszyli na pomoc sojusznikom, tak że nie zdążyli nawet porządnie się zaprowiantować. Przyszło im żywić się tym, co znaleźli po okolicznych ogrodach. A kozacka dusza, w szczególności żołądek, potrzebowała czegoś sycącego i smacznego. Na szczęście mieli Kozacy słoninę – jeszcze jeden kulinarny symbol Ukrainy. I wtedy przyszło komuś do głowy przed ugotowaniem obsmażyć buraki w smalcu. Wyszło i szybko, i smacznie, tym bardziej jak na warunki, w których znaleźli się Kozacy. Tak pojawiła się procedura obsmażania, dzięki której buraki w wywarze nie traciły swej naturalnej barwy ani smaku. Przy okazji, wojska polsko-austriackie rozgromiły Turków i to tak miażdżąco, że turecki pasza kazał stracić swojego ulubionego wezyra.
| źródło = Choroszewskij, Andriej, ''100 znamienitych simwołow Ukrainy'' [''100 знаменитых символов Украины''], Charkow 2007, s. 83 (tłumaczenie własne)
}}
A to znaczy, że gdyby nie wyprawa Jana III na pomoc Wiedniowi, Ukraińcy nigdy nie byliby wpadli na pomysł, żeby do barszczu dodać buraków zamiast... barszczu (tak, pierwotnie zupę barszcz gotowano z rośliny o tej samej nazwie). I wszystko pięknie, gdyby nie to, że, jak podaje Nikolai Burlakoff w książce ''The World of Russian Borsch'', istnieje też inna wersja owej legendy. A w niej, jak wiadomościach Radia Erewań, okazuje się, że to byli Kozacy, ale nie Zaporoscy, tylko Dońscy; służyli w wojsku nie polskim, ale rosyjskim; maszerowali nie pod Wiedeń, tylko pod Azow; i nie po to, żeby go uratować przed zdobyciem, tylko po to, żeby go zdobyć (co miało miejsce w 1695  r.).
Tak czy siak, bardziej wiarygodne informacje o barszczu z buraków pojawiają się dopiero na początku XIX w., ale kto wie? Może faktycznie Kozacy już pod koniec XVII stulecia dodawali do swojego barszczu buraków?
Legenda ta ma też swój żydowski odpowiednik. Mianowicie, wiedeńscy Żydzi w podzięce dla polskiego króla i jego husarzy upiekli bułeczki w kształcie strzemiona. A że na strzemię po niemiecku mówi się ''Bügel'', to bułeczki nazwano z żydowska bajglami. Bajgle zawędrowały później do Nowego Jorku, gdzie kanapka z przekrojonego na pół bajgla posmarowanego śmietankowym serkiem i przykrytego plasterkiem wędzonego łososia (''bagle with cream cheese and lox'') stała się najpopularniejszą przekąską najpierw żydowską, a w drugiej połowie XX w. – ogólnoamerykańską.
Co do Amerykanów, to nie byliby sobą, gdyby nie spróbowali skrzyżować dwóch dobrych rzeczy w jedną, jeszcze lepszą. Tak właśnie w brooklyńskiej piekarni w 2014  r. narodził się ''[https://www.eonline.com/news/500423/everything-you-need-to-know-about-the-cragel-half-bagel-half-croissant-and-100-happiness cragel]'', czyli ''croissant'' i bajgiel w jednym.
Legenda nie wyjaśnia jednej rzeczy: dlaczego bajgla mieli wynaleźć Żydzi wiedeńscy, jeśli już od dawna wypiekali go Żydzi krakowscy? Najstarsza znana pisemna wzmianka o żydowskim bajglu pochodzi z przepisów antyzbytkowych wydanych przez gminę żydowską w Krakowie w 1610  r. A wzmianki o spokrewnionym z bajglem obwarzanku pochodzą już z czasów królowej Jadwigi (o tym, jak odróżnić bajgiel od obwarzanka, a obwarzanek od precla, obiecuję napisać w osobnym wpisie). Jak jednak pisze Maria Balinska w książce ''The Bagel: The Surprising History of a Modest Bread'', skojarzenie Jana III z bajglem nie jest zupełnie bezpodstawne, choć może nie tak romantyczne, jak chce legenda. Otóż zwycięzca spod Wiednia był pierwszym polskim królem, który nie potwierdził przywileju wydanego przez Jana Olbrachta w 1496  r., nadającego cechowi piekarzy krakowskich monopol na wypiek chleba i obwarzanków z mąki pszennej. A to oznaczało, że żydowscy piekarze mogli wreszcie przestać partaczyć (partactwo to produkcja prowadzona przez rzemieślników niezrzeszonych w cechu; jeśli kojarzysz to słowo z niską jakością, to znaczy, że cechowy PR był skuteczny) i zacząć wypiekać bajgle na legalu. Nic dziwnego, że w języku jidysz powiedzenie ''in mejlech Sabeckis jorn'' (dosłownie: „za króla Sobieskiego”) znaczy tyle co „w dawnych, dobrych czasach”.
{{clear}}
[[File:Building 19 Sobieski bagels.png|thumb|center|300px|„Co, bez serka?” Z ulotki reklamowej sieci dyskontów Building #19]]