| wW kuchni staropolskiej, zwłasza na polowaniach, znany był bigos z wiwatem, polegający na ogrzewaniu przygotowanej wcześniej potrawy w garnku z pokrywką szczelnie przylepioną ciastem. Głośne „wystrzelenie” pokrywki, pod wpływem ciśnienia, oznaczało gotowość potrawy do spożycia.
| źródło = {{Cyt
| tytuł = Wikipedia: wolna encyklopedia
Możliwe, rzecz jasna, że to źródło gdzieś jednak istnieje, a ten dziwaczny zwyczaj faktycznie istniał. Jeśli ktoś z Was przypomina sobie, że kiedyś o tym czytał, najlepiej z papierowego nośnika, to będę wdzięczny za namiary bibliograficzne. A może ktoś sam przyrządza tę potrawę w taki sposób i chciałby się podzielić osobistym doświadczeniem z wiwatującym bigosem?
Jedyny przepis, jaki znam, a który można by nazwać „bigosem z wiwatem” (choć to określenie w źródle się nie pojawia), to podpowiedź zawarta w XVII-wiecznym rękopisie kasztelana międzyrzeckiego Adam Grodzieckiego na dość rubaszny i nieco prymitywny kawał. Jest to bigos z takim wiwatem, że „czuć w nos”!
{{ Cytat
| Mrówczych jajec {{...}} namieszać w bigos, {{...}} albo w co inszego, {{...}} kto będzie jadł tym, pewnie będzie ława trzeszczała pod nim, da się czuć, ale w nos.
| źródło =
{{Cyt
| nazwisko = Grodziecki
| imię = Adam
| tytuł = Miscellanea De Omniscibili ex Observationibus
}}, Biblioteka Kórnicka Polskiej Akademii Nauk, rkps 711, k. 122; cyt. w: {{Cyt
| nazwisko = Dumanowski
| imię = Jarosław
| tytuł = Staropolskie przepisy kulinarne: Receptury rozproszone z XVI–XVIII w.: źródła rękopiśmienne
| wydawca = Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
| miejsce = Warszawa
| rok = 2017
| strony = 314
}} }}
Czy chodzi tu o dosłownie o mrówcze jajka, czy też o ludową nazwę nasion jakiejś wiatropędnej rośliny, do końca nie wiadomo. Prof. Jarosław Dumanowski podejrzewa, że może tu chodzić o rdest ptasi.<ref>Dumanowski, ''op. cit.''</ref>
Tymczasem powróćmy jeszcze na koniec do ''Pana Tadeusza'', bo z argumentem, że przecież „bigos z wiwatem” pojawia się w poemacie Mickiewicza, również się spotkałem. Rzeczywiście, słowa „bigos” i „wiwat” znajdują się nawet w tym samym wersie. Ale kto tu wiwatuje – i to trzykrotnie? Czy garnek z bigosem (pod wpływem ciśnienia), czy może atakujący ten garnek myśliwi (z radości, że bigos już się odgrzał)? Przeczytajcie i oceńcie sami.