Otwórz menu główne

Zmiany

Pszczeli król

Dodane 668 bajtów, 17:57, 22 cze 2019
[[File:King Michael Korybut Wisniowiecki.jpg|thumb|upright|left|Michał Korybut Wiśniowiecki, król polski (pan. 1669–1673)]]
A więc – jak pewnie się już domyśliliście – „Michał Wiscionsky” to tak naprawdę Michał Korybut Wiśniowiecki. Jego wybór na króla w 1669 r. faktycznie był sporym zaskoczeniem, a najbardziej chyba dla niego samego. Jego ojciec, wojewoda ruski, książę Jeremi Wiśniowiecki, posiadał wprawdzie wielkie majątki na Ukrainie i wsławił się skutecznym tłumieniem powstania Chmielnickiego, ale Michał ani nie miał talentów przywódczych ojca, ani jego majątku, utraconego wraz z utratą przez Polskę Zadnieprza. A do tego nie był nawet uważany za kandydata, dopóki nie został wybrany.
Cofnijmy się o dwadzieścia lat, kiedy to po śmierci Władysława IV, zarówno tron, jak i żonę, przejął po nim jego przyrodni, a zarazem cioteczny, brat, Jan Kazimierz Waza. Biorąc pod uwagę, że każde nowe zajęcie szybko mu się nudziło (wcześniej był dowódcą kirasjerów, wicekrólem Portugalii, jezuitą w Loreto i kardynałem – wszystkim na krótko), to na polskim tronie i pod pantoflem dawnej bratowej i tak wytrzymał dość długo. Aż wreszcie, po śmierci Marii Ludwiki, zrażony oporem szlachty wobec jego polityki, rzucił to wszystko i wyjechał do Francji, żeby tam zaszyć się w klasztorze benedyktynów.
[[File:PL Gloger-Encyklopedja staropolska ilustrowana T.2 133-1.jpg|thumb|upright|Plan pola elekcyjnego – w szopie obradował senat złożony z biskupów, ministrów, wojewodów i kasztelanów, a w obrębie prostokątnego okopu zwanego kołem rycerskim gromadzili się przedstawiciele szlachty. Reszta przybyłej na elekcję szlachty, podzielona na województwa, stała na zewnątrz.]]
Polska scena polityczna dzieliła się wówczas na dwa główne stronnictwa, różniące się przede wszystkim pomysłem na politykę zagraniczną i stosunkiem do dwóch głównych mocarstw europejskich: Austrii i Francji. Stronnictwo profrancuskie początkowo popierało dwóch kandydatów na tron opróżniony przez abdykację Jana Kazimierza – księcia Ludwika Burbona, zwanego Wielkim Kondeuszem, oraz księcia Filipa Wilhelma Wittelsbacha, palatyna neuburskiego. Z kolei stronnictwo prohabsburskie wysunęło kandydaturę Karola Leopolda, księcia Lotaryngii i Baru. Kondeusz, który zasłynął jako wybitny dowódca wojskowy, bodaj najlepiej nadawał się na króla – i pewnie dlatego odpadł z wyścigu jako pierwszy. Selekcja, jak zawsze w polskiej polityce, była negatywna. Trwała jednak zaciekła walka między dwoma pozostałymi kandydatami, w której żadna ze stron nie szczędziła środków na przekupywanie senatorów (obietnice dla szlachty były za darmo).
I wtedy właśnie, jak mówi legenda, rój pszczół nadleciał nagle na pole elekcyjne i usiadł na niespodziewającym się niczego księciu Michale, a szlachta uznała, że skoro pszczoły go już wybrały, to reszta jest tylko formalnością. Senatorowie nie mieli innego wyjścia, jak zgodzić się z wyborem owadów i szlachty, i tak zupełnie zaskoczony Michał został królem.
Zaskoczenie nagłym wyborem tak nieprawdopodobnego kandydata musiało być zresztą dość powszechne, skoro tłumaczono je sobie boską interwencją za pośrednictwem owadów i ptaków (inne podania mówią bowiem, że na szopie senatorskiej usiadła gołębica, a nad szlachtą kołem rycerskim latał orzeł). Co ciekawe, udało mi się znaleźć dwie relacje uczestników elekcji, które potwierdzają obecność pszczelego roju na polu elekcyjnym – z tym że w szczegółach nie zgadzają się ani między sobą, ani z późniejszą legendą. Zacznijmy od wersji Wespazjana Kochowskiego:
{{ Cytat
A zatem rój wcale nie wskazał konkretnego kandydata, tylko po prostu przyleciał na pole, usiadł sobie gdzieś, a potem poleciał dalej. I w ogóle było to już po elekcji Michała na króla, więc pszczoły co najwyżej potwierdziły tylko, że szlachta sama dokonała właściwego wyboru. Taką interpretację tego wydarzenia widać chociażby w anonimowym wierszu przytoczonym przez Kochowskiego:
[[File:Elekcja1.jpg|thumb|Widok pola elekcyjnego w 1669 r.]]
{{ Cytat
| <poem>Rój ten szczęśliwą wróżbą potwierdza nasz wybór,
Plan, jak widać, był sprytny, ale nie wypalił – zdarzył się bodaj największy cud w dziejach Polski i Polacy natychmiast zgodzili się na jednego wspólnego kandydata; był nim właśnie Michał Wiśniowiecki. Znamienne, że – poza tym niewiarygodnym cudem – w obu tych relacjach nie ma nic nadprzyrodzonego, jeśli chodzi o siły przyrody. Ot, rój pszczół przyleciał i odleciał, a już politycy dorobili do tego takie znaczenie, jakie im pasowało. Kochowski pisze o tym wprost:
[[File:Elekcja Michała.jpg|thumb|upright=1.5|Elekcja Michała na króla według niemieckiej ulotki z 1669 r. Nad senatorami, otoczonymi przez zbrojną szlachtę, widać rój pszczół i gołębicę.]]
{{ Cytat
| Jeżeli bardziej ślepy traf aniżeli cud można było dać za przyczynę nadciągnieniu pszczół wylatujących w piękny dzień wiosenny – wtedy, kiedy pomnożona ich gromada nie może już w ulach się pomieścić, całe więc roje upatrują nowe dla siebie siedliska, albo, wypadłszy tylko z gniazda, zbierają miód na przyległych polach, nie bez zasady przypuszczenie, że jakiś przypadek mógł je zagnać w zakres koła elekcyjnego i że po wypoczynku spokojnie sobie odleciały…