Otwórz menu główne

Zmiany

Pszczeli król

Dodane 37 bajtów, 19:43, 1 paź 2023
m
clean up
{{data|24 czerwca 2019}}
[[File:apis-mellifera-bee-beekeeping-56876.jpg|thumb|left|Pszczoły na plastrze miodu]]
Polskiej kuchni raczej nie kojarzymy, przynajmniej w&nbsp;pierwszym odruchu, z&nbsp;owadami. A&nbsp;przecież pszczoły od setek lat odgrywały rolę niezwykle ważną dla tradycyjnej kuchni polskiej (i &nbsp;nie tylko). Już najstarszy znany opis kraju Mieszka I, spisany przez sefardyjskiego podróżnika Ibrahima ibn Jakuba, przedstawia Polskę jako kraj obfitujący w&nbsp;zboże, mięso i&nbsp;miód.<ref>{{Cyt
| tytuł = Monumenta Poloniae Historica
| inni r = tłum. Tadeusz Kowalski
}}
Już na pierwszy rzut oka widać, że to kompletna bzdura. Właściwie, co zdanie, to błąd. W&nbsp;Polsce na ogół nie wybierano królowi następcy, tylko nowego króla już po śmierci lub ustąpieniu poprzedniego. Proces ten nazywano elekcją, a&nbsp;nie selekcją, i&nbsp;co by nie mówić o&nbsp;rzeczywistej władzy polskich królów, to jednak było to stanowisko zbyt ważne, by pozostawiać obsadzenie go owadom. Nikt w&nbsp;Polsce nie słyszał też o&nbsp;królu „Wiscionskym”, a&nbsp;z &nbsp;tego, co wiadomo o&nbsp;polskich regaliach, to żadna z&nbsp;koron w&nbsp;wawelskim skarbcu koronnym nie była ozdobiona diamentową pszczołą. A&nbsp;jednak ktoś tę historyjkę uznał za na tyle wiarygodną, by ją zapisać w&nbsp;książce ze słowem „encyklopedia” w&nbsp;tytule, więc może jest w&nbsp;niej jakiś pyłek prawdy?
== Król pszczół ==
[[File:King Michael Korybut Wisniowiecki.jpg|thumb|upright|left|Michał Korybut Wiśniowiecki, król polski (pan. 1669–1673)]]
A więc „Michał Wiscionsky” to tak naprawdę (niespodzianka!) Michał Korybut Wiśniowiecki. Jego wybór na króla 350 lat temu faktycznie był sporym zaskoczeniem, a&nbsp;najbardziej chyba dla niego samego. Jego ojciec, wojewoda ruski, książę Jeremi Wiśniowiecki, posiadał wprawdzie wielkie majątki na Ukrainie i&nbsp;wsławił się bezwzględną skutecznością w &nbsp;tłumieniu powstania Chmielnickiego, ale Michał nie miał ani talentów przywódczych ojca, ani jego majątku, utraconego wraz z&nbsp;utratą przez Polskę Zadnieprza. A&nbsp;do tego nie był nawet uważany za kandydata, dopóki nie został wybrany.
Cofnijmy się o&nbsp;dwadzieścia lat, kiedy to po śmierci Władysława IV, zarówno tron, jak i&nbsp;żonę, przejął po nim jego przyrodni, a&nbsp;zarazem cioteczny, brat, Jan Kazimierz Waza. Biorąc pod uwagę, że każde nowe zajęcie szybko mu się nudziło (wcześniej był dowódcą kirasjerów, wicekrólem Portugalii, jezuitą w&nbsp;Loreto i&nbsp;kardynałem – wszystkim na krótko), to na polskim tronie i&nbsp;pod pantoflem dawnej bratowej i&nbsp;tak wytrzymał dość długo. Aż wreszcie, po śmierci Marii Ludwiki, zrażony oporem szlachty wobec jego polityki, rzucił to wszystko i&nbsp;wyjechał do Francji, żeby tam zaszyć się w&nbsp;klasztorze benedyktynów.
Polska scena polityczna dzieliła się wówczas na dwa główne stronnictwa, różniące się przede wszystkim pomysłem na politykę zagraniczną i&nbsp;stosunkiem do dwóch głównych mocarstw europejskich: Austrii i&nbsp;Francji. Stronnictwo profrancuskie początkowo popierało dwóch kandydatów na tron opróżniony przez abdykację Jana Kazimierza – księcia Ludwika Burbona, zwanego Wielkim Kondeuszem, oraz księcia Filipa Wilhelma Wittelsbacha, palatyna neuburskiego. Z&nbsp;kolei stronnictwo prohabsburskie wysunęło kandydaturę Karola Leopolda, księcia Lotaryngii i&nbsp;Baru. Kondeusz, który zasłynął jako wybitny dowódca wojskowy, bodaj najlepiej nadawał się na króla – i&nbsp;pewnie dlatego odpadł z&nbsp;wyścigu jako pierwszy. Selekcja, jak zawsze w&nbsp;polskiej polityce, była negatywna. Trwała jednak zaciekła walka między dwoma pozostałymi kandydatami, w&nbsp;której żadna ze stron nie szczędziła środków na przekupywanie senatorów (obietnice dla szlachty były za darmo).
Ostatecznie, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta; zwykła szlachta, zmęczona przedłużającą się elekcją i&nbsp;przepychankami między magnatami z&nbsp;obu stronnictw, podjęła wreszcie rewolucyjną ideę, propagowaną przez podkanclerzego koronnego Andrzeja Olszowskiego, żeby na króla wybrać „Piasta”. Nie chodziło tu jednak o&nbsp;piastowskie korzenie w&nbsp;drzewie genealogicznym (pod tym względem Karol Leopold miałby większe szanse – jego pra<sup>8</sup>-babką, i&nbsp;to w&nbsp;dwóch różnych liniach, była Cymbarka, księżniczka mazowiecka z&nbsp;dynastii Piastów; poza tym żył jeszcze w &nbsp;Brzegu na Śląsku ostatni przedstawiciel tej dynastii, książę Jerzy Wilhelm), tylko po prostu o&nbsp;rdzennego Polaka zamiast jakiegoś cudzoziemskiego księcia. Pozostawało tylko pytanie, kto konkretnie miałby zostać tym „piastowskim” królem?
I wtedy właśnie, jak mówi legenda, rój pszczół nadleciał nagle na pole elekcyjne i&nbsp;usiadł na niespodziewającym się niczego księciu Michale, a&nbsp;szlachta uznała, że skoro pszczoły go już wybrały, to reszta jest tylko formalnością. Senatorowie nie mieli innego wyjścia, jak zgodzić się z&nbsp;wyborem owadów i&nbsp;szlachty, i&nbsp;tak zupełnie zaskoczony Michał został królem.
| źródło = ''Ibid.'' }}
Z kolei według hrabiego de Chavagnac, który w&nbsp;imieniu dworu cesarskiego forsował kandydaturę księcia lotaryńskiego, pszczoły nie przyłączyły się do orszaku księcia Michała, ale atakowały wojewodę podolskiego w&nbsp;drodze na pole elekcyjne. Jego relacja jest o&nbsp;tyle ciekawsza, że ukazuje też zakulisowe machlojki i&nbsp;korupcję polityczną na wielką skalę – w&nbsp;których istotną rolę odgrywał późniejszy następca Michała na polskim tronie, Jan Sobieski, oraz jego żona, Maria Kazimiera z&nbsp;domu d'Arquiend’Arquien. Otóż państwo Sobiescy, należący do stronnictwa profrancuskiego, dogadali się z&nbsp;hrabią, że w&nbsp;zamian za zgodę (ich i&nbsp;Francji) na wybór Karola Leopolda, Lotaryngia zawrze z&nbsp;Francją sojusz przeciwko Austrii, Sobieski dostanie ziemie pod Samborem i&nbsp;100 tys. franków gotówką, Sobieska otrzyma wielki diament, a&nbsp;hrabia w&nbsp;nagrodę zostanie marszałkiem Francji…
{{ Cytat
[[File:Uczta koronacyjna.jpg|thumb|Uczta koronacyjna Michała Wiśniowieckiego]]
Historia potoczyła się jednak inaczej. Królem został Michał, ale nie na długo. Należał bowiem do tych z&nbsp;polskich monarchów, którzy lubili dobrze (i &nbsp;odrobinę za dużo!) zjeść i&nbsp;wypić. Kochowski pisał o&nbsp;nim, iż „w&nbsp;jadle był niewstrzemięźliwy, {{...}} pił daleko więcej piwa niż wina, z&nbsp;solą, cukrem i&nbsp;imbirem.”<ref>{{Cyt
| nazwisko = Kochowski
| imię = Wespazjan
[[File:{{#setmainimage:Sukienka diamentowa - pszczoła kolorowa.jpg}}|thumb|left|upright|Pszczoła z&nbsp;sukienki diamentowej Matki Bożej Częstochowskiej]]
Lelewel skupił się na daninach i&nbsp;karach sądowych opłacanych w&nbsp;miodzie i&nbsp;wosku oraz na historii polskiego prawodawstwa dotyczącego hodowli pszczół. Materii niewątpliwie istotnej, skoro do dzisiaj w&nbsp;ustawie tej rangi co kodeks cywilny mamy osobny artykuł dotyczący pościgu za uciekającym rojem.<ref>[http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19640160093 Ustawa z&nbsp;dnia 23 kwietnia 1964&nbsp;r. – Kodeks cywilny,] Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93, art. 182</ref> Ale o&nbsp;pszczelich klejnotach – ani słowa. Dlaczego zatem kresowy pasiecznik, pisząc o&nbsp;diamentowej pszczole powołał się na Lelewela? Wydaje mi się, że po odpowiedź musimy wrócić do dzieła Besslera, który po opisie m.in. elekcji polskiego króla przez pszczoły i&nbsp;pszczelego klejnotu w&nbsp;koronie podaje spis polskiej literatury poświęconej pszczelarstwu. I &nbsp;na pierwszym miejscu w&nbsp;tejże bibliografii jest właśnie dziełko Lelewela! Podejrzewam więc, że pasiecznik z&nbsp;Kresów informację o&nbsp;diamentowej pszczole znalazł u&nbsp;Besslera, a&nbsp;za źródło tej wzmianki błędnie uznał pierwszą pozycję z&nbsp;bibliografii. Ale to znaczy, że zatoczyliśmy kółko i&nbsp;nadal nie wiemy, skąd Bessler tę diamentową pszczołę wytrzasnął.
[[File:MBC w&nbsp;diamentowej sukience.jpg|thumb|upright|Sukienka diamentowa Matki Bożej Częstochowskiej z&nbsp;zaznaczoną pszczołą]]
Szukając czegokolwiek o&nbsp;diamentowej pszczole znalazłem coś innego: pszczołę na diamentowej sukience Matki Bożej Częstochowskiej. Zwyczaj ozdabiania najbardziej znanej katolickiej ikony w&nbsp;Polsce tzw. sukienkami, czyli odpowiednio wyciętymi blaszanymi ekranami, obitymi materiałem i&nbsp;obwieszonymi klejnotami, trwa już od wieków. Dwie najstarsze, które zachowały się do dziś, to sukienki rubinowa i&nbsp;właśnie diamentowa. Klejnoty przyszywane do sukienek to dary wotywne od wiernych, które przez lata gromadzono w&nbsp;klasztorze paulinów na Jasnej Górze. Wśród wielu motywów religijnych można tam znaleźć też zupełnie świeckie ozdoby, które darczyńcy nosili na sobie, zanim oddali je w&nbsp;prezencie „pannie świętej, co jasnej broni Częstochowy”. Na sukience, zwanej diamentową, oprócz ozdób w&nbsp;kształcie motyli, można też znaleźć jedną pszczołę.
Choć na całej sukience dominują diamenty, to sama pszczoła jest akurat z &nbsp;innych materiałów. Na ile byłem w&nbsp;stanie stwierdzić na oko, to tułów zrobiony jest z&nbsp;oszlifowanego na kwadrat szmaragdu, a&nbsp;odwłok to wydłużona perła z&nbsp;wyżłobioną w&nbsp;niej segmentacją. Jest to zapewne zapinka lub sztuczka (coś jak broszka, tylko przyszywana, a&nbsp;nie przypinana) wykonana w&nbsp;Polsce w&nbsp;XVII lub XVIII&nbsp;w.<ref>{{Cyt
| nazwisko = Starzyński
| imię = Juliusz