Na czym właściwie polegała ta innowacja? Widelec znany był w Europie już na długo przed Henrykiem Walezym, z tym że był to przyrząd kuchenny -- znacznie większy od dzisiejszego widelca stołowego i wyposażony zazwyczaj w dwa, a nie cztery zęby. Służył kucharzowi do wyławiania wielkich kawałów mięsiwa z kotła albo zdejmowania ich z rożna, a następnie krajczemu -- do przytrzymywania ich podczas krojenia na mniejsze porcje. W przeciwieństwie do kucharza, krajczy pracował na oczach biesiadników, toteż krojenie mięsa miewało charakter widowiska; modne było krojenie w taki sposób, że kawał mięsa nabijano na widelec, unoszono go na sztorc i obkrawano w powietrzu, pozwalając poszczególnym porcjom opaść do stojącej na stole misy.
Zgodnie ze średniowiecznymi zasadami etykiety stołowej, pokrojone już przez krajczego kęsy, pływające przeważnie w jakimś rzadkim sosie, biesiadnicy wyjmowali ze wspólnej misy nożem, łyżką, kawałkiem chleba lub po prostu palcami. Ówcześni specjaliści od ''savoir-vivre''’u napominali w związku z tym dworzan, aby zawsze myli ręce przed i po jedzeniu oraz by nigdy nie pchali się z łapami do wspólnej misy przed innymi, żeby wybrać sobie co smakowitsze kęski.
Podręczniki dobrych manier, zwykle wierszowane i adresowane do wysoko urodzonych młodzieńców, były niezwykle popularne. Najstarzy tego typu tekst w języku polskim to słynny wiersz Przecława Słoty ''O chlebowym stole'' z początku XV w. Ale ówczesna polszczyzna jest tak niezrozumiała dla dzisiejszego czytelnika, że zamiast niego zacytuję mniej znany utwór, który napisano ponad sto lat później. Jest to spisana po łacinie przez Giovanniego Sulpizia da Veroli ''Pieśń o obyczajności chłopców'' (''De moribus puerorum''), przełożona na język polski przez krakowskiego Niemca, Ambrosiusa Alantsee.