== Od Stohrera do Savarina ==
[[File:Nos petits Alsaciens chez eux; notes et souvenirs d'artiste, par P. Kauffmann; (1918) (14566626019).jpg|thumb|upright|Małe Alzatki niosące kugelhupf ''Kugelhopf'' z okazji święta Trzech Króli]]
O ile samo słowo „baba” jest niewątpliwie pochodzenia słowiańskiego (więc nie było potrzeby zapożyczania go z języka arabskiego), to nie ma powodów sądzić, że drożdżowe ciasto wypiekane w formie o kształcie turbana jest rdzennie polskim, czy w ogóle słowiańskim wymysłem. Takie same ciasta, choć znane pod różnymi nazwami, od dawna wypieka się w całej środkowej Europie, od Holandii, poprzez Alzację, Niemcy, Szwajcarię, Austrię, Czechy, Polskę, aż po Rosję. W krainach niemieckojęzycznych nosiło ono nazwę „''Gugelhupf''” lub „''Kugelhupf''. Pochodzenie tej nazwy jest bardziej zagadkowe niż naszej „baby”. W dzisiejszej niemczyźnie „''Kugel''” to „kula”, ale ciasta przecież nigdy nie robiono w takim kształcie. Być może ''Gugel'' pochodzi z łacińskiego ''cucullus'' („kaptur”), a ''Hupf'' to odpowiednik polskiego „hop”; ale co ma podskakujący kaptur do baby drożdżowej? Według pary słynnych niemieckich etymologów, braci Jacoba i Wilhelma Grimmów (którzy przy okazji badań nad językiem spisywali baśnie ludowe), ciasto rosło na drożdżach tak szybko, że aż podskakiwało, ale możliwe, że odnotowali po prostu ludową etymologię. A może chodzi o podskoki podczas tańca na weselach, na których podawano drożdżowe baby? Że ''Kugelhupf'' nie musiał być zawsze na słodko, świadczy fakt, że na polskich Kresach Wchodnich do tej pory jada się babkę ziemniaczaną z cebulą i boczkiem (w werjsi wersji żydowskiej bez boczku), a mówi się na nią „kugel”, „kugiel”, bądź (po litewsku) „''kugelis''”.
Pochodzenie tej nazwy jest bardziej zagadkowe niż naszej „baby”. W dzisiejszej niemczyźnie „''Kugel''” to „kula”, ale ciasta przecież nigdy nie robiono w takim kształcie. Być może ''Gugel'' pochodzi z łacińskiego ''cucullus'' („kaptur”), a ''Hupf'' to odpowiednik polskiego „hop”; ale co ma podskakujący kaptur do baby drożdżowej? Według pary słynnych niemieckich etymologów, braci Jacoba i Wilhelma Grimmów (którzy przy okazji badań nad językiem spisywali baśnie ludowe), ciasto rosło na drożdżach tak szybko, że aż podskakiwało, ale możliwe, że odnotowali po prostu ludową etymologię. A może chodzi o podskoki podczas tańca na weselach, na których podawano drożdżowe baby? W Alzacji owo ciasto (w słodkiej wersji) pieczono szczególnie chętnie, zwłaszcza na specjalne okazje, jak wesela właśnie, czy święto Trzech Króli. Skąd wzięła się jego nazwa, która w miejscowym dialekcie brzmi „''Kugelhopf''”, próbowano wyjaśniać legendami. Według jednej, był to wynalazek alzackiego księdza, który nazywał się Gérard Kugelhopf.<ref>{{Cyt
| nazwisko = Krondl
| imię = Michael
| strony = 173
| url = https://books.google.dk/books?id=Dt0RErSFvE8C&lpg=PA171&pg=PA17
}}</ref> Według ciekawszej, to sami trzej królowieTrzej Królowie, w drodze z Ziemi Świętej do Kolonii (gdzie do dziś znajdują się ich rzekome relikwie) zatrzymali się w malowniczym alzackim miasteczku o nazwie Ribeauvillé, gdzie w podzięce za gościnę podpowiedzieli miejscowemu piekarzowi Kugelowi przepis na ciasto, które on ten formował później formował na kształt ich turbanów.<ref>{{Cyt
| nazwisko = Perrier-Robert
| imię = Annie
[[File:Stohrer Paris.jpg|thumb|left|Wnętrze ciastkarni Stohrera w Paryżu]]
I tak dochodzimy wreszcie do rozwiązania zagadki. Leszczyński podczas swojego wygnania w Alzacji (między pierwszą a druga drugą utratą korony) zatrudniał na swym dworze miejscowych kucharzy, kredencerzy (odpowiedzialnych za nakrycie do stołu i przygotowanie potraw na zimno) oraz pasztetników (specjalistów od ciast). Ci ostatni zapewne podawali czasem alzacki kugelhopf swojemu pracodawcy, który musiał zauważyć, że niczym nie różni się on od polskiej baby. Najsłynniejszym pasztetnikiem-ciastkarzem, który zaczynał swoją karierę na dworze Leszczyńskiego, był Nicolas Stohrer (1706 – ok. 1781),<ref> {{Cyt
| nazwisko = Goldstein
| imię = Darra
[[File:Baba czekoladowa.jpg|thumb|upright|Baba czekoladowa<br />Ta fabryka Dr. Oetkera w Oliwie nadal działa i rozsiewa po okolicy charakterystyczny słodkawy zapach mleka w proszku. Wiem, bo mieszkam 400 m od niej.]]
Zanurzanie pojedynczych kawałków suchego ciasta w winie, kawie czy czekoladzie było niewątpliwie starą praktyką, ale to nie to samo co nasączanie całej baby przed podaniem. Kto zatem wpadł na taki pomysł? Tego nie wiemy, ale wiadomona przykład, że w 1845 r. Auguste Julien (wym. ''o-giust żiu-lię''), współwłaściciel ciastkarni przy placu de la Bourse w Paryżu, włączył do swojej oferty babeczki z kawałkami kandyzowanej skórki pomarańczy zamiast rodzynek i nasączane syropem na bazie kirschu zamiast rumu (albo kirschu). A że, jak już wiemy, Francuzi wolą te potrawy, które kojarzą im się z celebrytami, to nazwał tę babkę ''savarin'' (wym. ''sawa-rę'') – od nazwiska słynnego smakosza, który nazywał się Jean-Anthelme Brillat (1755–1826; wym. ''żanan-telm bri-ja''), ale zmienił nazwisko na Savarin, żeby dostać spadek po ciotce.
Jeśli chodzi o charakterystyczny kształt baby czy gugelhupfa, który gdzieniegdzie nazywano też „głową Turka”, to podobne formy stosowali już starożytni Rzymianie ok. 200 r.n.e.<ref>{{Cyt