Być może w ten właśnie sposób nabył doświadczenia kulinarnego?
Z lat szkolnych, które zapewne spędził w jakiejś szkole jezuickiej, wyniósł Hreczecha zamiłowanie do zapomnianych dziś sarmackich panegiryków. Ale na lekcjach bez wątpienia katowano go też starożytnymi eposami, jak ''Iliada'' Homera czy ''Eneida'' Wergiliusza Marona; o tym drugim mówił później „mój przyjaciel Maro”,<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', księga IV, wers 977</ref>, choć fabułę ''Eneidy'' kojarzył raczej z bryków, niż z właściwej lektury. Te same klasyczne dzieła, w XVIII-wiecznych polskich przekładach, musiał też czytać w szkole sam Mickiewicz. I choć nie uważał tych tłumaczeń za poezję wysokich lotów, to jednak musiała mu się wryć w pamięć, bo… Zresztą sami zobaczcie. Weźmy na przykład taki oto fragment z księgi XI ''Pana Tadeusza'':
{{ Cytat