Otwórz menu główne

Zmiany

Z wizytą w Soplicowie: W kuchni Wojskiego

Rozmiar się nie zmienił, 21:20, 21 mar 2020
brak opisu edycji
{{Z wizytą w Soplicowie}}
Znowu wracamy do Mickiewiczowskiego arcypoematu, bo tematu jedzenia i&nbsp;picia w&nbsp;tym dziele nadal jeszcze nie wyczerpaliśmy. W&nbsp;poprzednich wpisach z&nbsp;tej serii ograniczaliśmy się do pierwszych dziesięciu ksiąg ''Pana Tadeusza''; teraz pora na pozostałe dwie. Księgi XI i&nbsp;XII bowiem wyraźnie odcinają się od wsześniejszych wcześniejszych części poematu. Przede wszystkim następuje spory przeskok czasowy. Dotychczasowa akcja rozgrywała się w&nbsp;ciągu pięciu dni pod koniec lata 1811 roku; potem omijamy całą jesień i&nbsp;zimę, aby w&nbsp;księgę XI wkroczyć na wiosnę – „obfitą we zdarzenia, nadzieją brzemienną”<ref>{{Cyt
| nazwisko = Mickiewicz
| imię = Adam
Zacznijmy od samego pana Wojskiego, jednej z&nbsp;barwniejszych postaci ''Pana Tadeusza''. Jego imienia nie znamy, ale wiemy, że nosił nazwisko Hreczecha, a&nbsp;okoliczna szlachta z&nbsp;szacunku dla powszechnie poważanego staruszka nieoficjalnie mianowała go średniowiecznym tytułem wojskiego. Średniozamożny szlachcic-ziemianin, czyli tzw. grykosiej (samo jego nazwisko pochodzi od białoruskiego słowa „''hreczka''”, czyli „gryka”), choć miał swój własny majątek (młodszej córce, Tekli, mógł dać w&nbsp;wianie jedną wioskę), to na stałe mieszkał wraz z&nbsp;Teklą u&nbsp;Sędziego Soplicy – swojego przyjaciela, dalekiego krewnego i&nbsp;niedoszłego zięcia (Sędzia był za młodu zaręczony z&nbsp;Martą, starszą córką Wojskiego, ale ta zmarła przed ślubem, a&nbsp;on sam już z&nbsp;żadną kobietą się później nie związał). W&nbsp;Soplicowie Wojski na starość pełnił funkcję czegoś w&nbsp;rodzaju majordoma, zarządzającego służbą na dworze Sędziego.
Wcześniej Wojski „ze szlachtą strawił życie na biesiadach, {{...}} zjazdach, sejmikowych radach,”<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', księga V, wersy 427–428</ref> na których wyćwiczył się w&nbsp;zaniedbanej już na Litwie sztuce rzucania nożem. Ale to w&nbsp;zakresie polowań Wojski uważany był za eksperta. Łowiectwa nauczył się służąc za młodu na dworze Tadeusza Rejtana, którego często we wspomnieniach przywoływał – nie jako wzrór wzór patriotyzmu, ale właśnie jako wybitnego myśliwego. Jeśli chodzi o&nbsp;wybór zwierzyny, to Wojski hołdował dwóm skrajnościom: z&nbsp;jednej strony tylko grubego zwierza z&nbsp;rogami, kłami lub pazurami uważał za godny obiekt szlacheckich polowań. Gonienie za zającami uważał za zajęcie dobre dla młodzieży lub służby. „Nazywam się Hreczecha – mawiał – a&nbsp;od króla Lecha żaden za zającami nie jeździł Hreczecha.”<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', księga I, wersy 816–817</ref> Ale z&nbsp;drugiej strony namiętnie polował też na muchy. Owadów tych nienawidził, skórzaną „plackę” na muchy zawsze nosił przy sobie, a&nbsp;podczas grzybobrania zbierał muchomory (aby przyrządzić z&nbsp;nich trutkę).
Do tego był Wojski wielkim gadułą; mógł bez końca opowiadać o&nbsp;astrologii, rozmnażaniu się much, sejmikach, no i&nbsp;przede wszystkim o&nbsp;polowaniach. Treść poematu jest przetkana gawędami Wojskiego – w&nbsp;odcinkach, bo ktoś lub coś ciągle mu przerywa. Niektóre historie, jak tę o&nbsp;Domejce i&nbsp;Dowejce, udaje mu się wreszcie opowiedzieć do końca; tę o&nbsp;Rejtanie i&nbsp;księciu de Nassau musiał poeta dokończyć w&nbsp;przypisie. Cisza Hreczechę męczyła, więc kiedy nie był w&nbsp;stanie domowników i&nbsp;gości nakłonić do rozmowy, to uciekał do gwarnej kuchni.
|„''Opisywano wielekroć i&nbsp;malowano ową legację rzymską.''”<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', objaśnienia poety</ref><br>Akwaforta Stefana della Belli (1633).]]
To, że ową ucztę przygotowano według przepisów z&nbsp;książki Czernieckiego, jest już inwencją Mickiewicza. Przecież to uczta była najpierw, a&nbsp;dopiero później Czerniecki wpomniał wspomniał o&nbsp;niej w&nbsp;swej dedykacji. A&nbsp;co z&nbsp;obiadem, którym Karol Kochanku-Radziwiłł częstował króla Stanisława Augusta w&nbsp;Nieświeżu? Tu już użycie ''Compendium ferculorum'' nie było niemożliwe, choć nie ma chyba na ten temat żadnego potwierdzenia w&nbsp;źródłach. O&nbsp;uczcie tej pisał Henryk Rzewuski w&nbsp;''Pamiątkach Soplicy'',<ref>{{Cyt
| nazwisko = Rzewuski
| imię = Henryk
== Wojski – kucharz doskonały ==
Czasu na przygotowanie uczty miał Wojski mało. Wojsko zajechało do Soplicowa po wieczór, a&nbsp;uroczysty obiad miał się odbyć następnego dnia po południu. W&nbsp;rzeczywistości takie przedwsięzięcie przedsięwzięcie byłoby logistycznie niemożliwe, ale w&nbsp;poemacie nie takie rzeczy się udają. Robota w&nbsp;soplicowskiej kuchni wrzała więc przez całą noc i&nbsp;cały dzień. Jak wyglądała w&nbsp;niej organizacja pracy?
[[File:Wandalin_Strzałecki, Wojski.jpg|thumb