Pisząc o jedzeniu robię się głodny, a jak jestem głodny, to trzeba coś ugotować. Spróbowałem zatem przyrządzić swoją wersję ''ceebu jën''. Z braku niektórych składników musiałem jednak zacząć od kilku substytucji. Polska flota rybacka dawno już nie łowi u wybrzeży Senegalu, więc zamiast granika użyłem mintaja; a ponieważ nie był w dzwonkach, tylko w filetach, to zamiast nadziać, po prostu wysmarowałem go farszem. Farsz zrobiłem miksując natkę pietruszki, cebulę i czosnek w blenderze. Do tego rybę obsypałem wędzoną ostrą papryką i skropiłem ziołową oliwą.
Jeśli chodzi o warzywa, to do potrawy poszły pomidory, marchew, bakłażan (zwykły, podłużny, zamiast afrykańskiego) oraz bataty (zamiast ziemniaków, bo chciałem czegoś bardziej egzotycznego). Wszystko to ugotowałem z koncentratem pomidorowym, a następnie wyjąłem warzywa i do wywaru włożyłem rybę.
Kiedy ryba się ugotowała, to ją też wyjąłem, a na jej miejsce wsypałem ryż do risotto. Gdy ten się ugotował i wchłonął większość wywaru, to dosypałem jeszcze gumbo filé. To taka przyprawa ze sproszkowanych suszonych liści sasafrzanu lekarskiego. Ma, podobnie jak okra, właściwości zagęszczające, ale można ją znaczniej dłużej przechowywać i na szczęście mam jeszcze zapas zakupiony niegdyś w Stanach Zjednoczonych.