Odniesień do zwyczajów żywieniowych jest w ''Panu Tadeuszu'' tyle, że wystarczy ich na kilka wpisów; w tym wpisie skupimy się na śniadaniach. Typowy letni dzień w Soplicowie, zwłaszcza jeśli byli goście, zaczynał się od polowania – przeważnie na zające, a jak się trafił, to i na grubszego zwierza. W polowaniu brali udział wyłącznie mężczyźni, którzy musieli na taką imprezę dość wcześnie wstać. Niedzielne polowanie na niedźwiedzia zaczęło się już o 4:30, choć to pewnie wyjątkowo wcześnie, bo nie dość, że do niedźwiedzia trzeba było się lepiej przygotować niż do szaraków, to jeszcze na samym początku musiała być msza. W każdym razie Tadeusz i Hrabia obaj lubili pospać i notorycznie się na te polowania spóźniali.
Śniadanie jadano dopiero po zakończeniu polowania. W przypadku polowania na zające – bliżej dworu – mężczyźni po prostu wracali do domu i przyłączali się do pań, które bynajmniej nie czekały na nich ze śniadaniem. W przeciwieństwie do bardziej oficjalnych obiadów i wieczerz, śniadania miały formę niezobowiązującego bufetu. Jadano na stojąco lub siedząco, jak komu wygodniej, bez zwracania większej uwagi na zajmowanie miejsc zgodnie z hierarchię społeczną. Sędzia nie pochwalał, ale tolerował takie nowomodne wymysły. Natomiast niedzielne śniadanie, po upolowaniu niedźwiedzia, miało postać [[Z wizytą w Soplicowie: Bigosu smak przedziwny|pikniku w lesie]]; dopiero po nim myśliwi wrócili do dworu.
== Zupa ==