Zmiany

Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Kawa czy herbata?

Dodane 75 bajtów, 17:04, 22 gru 2018
Zastępowanie tekstu - " W " na " W "
Wyobraźcie sobie, że odwiedzacie kogoś w domu. Gospodarz lub gospodyni proponuje Wam filiżankę bądź kubek jakiegoś gorącego bezalkoholowego napoju o właściwościach pobudzających. Jakiego napoju byście się spodziewali?
To pewnie zależy, w dużej mierze, od tego, w której części świata akurat byście się znajdowali. W  większej części świata byłaby to zapewne kawa. Ale jest też wiele krajów, gdzie prędzej można by się spodziewać pytania „czy napijecie się herbaty?” Pięć lat temu ''The Economist'' opublikował świetną interaktywną mapę świata (na podstawie danych zebranych przez Euromonitor), na której doskonale widać ów podział na dwa rodzaje gorących napojów.
Większość mieszkańców obu Ameryk i znacznej części Europy należy do obozu kawowego. Najbardziej uzależnionym od kofeiny narodem okazuje się Gwatemala; aż 99,6% mieszkańców tego kraju woli kawę od herbaty. Dominikana, Brazylii i Ekwador są niedaleko w tyle.
Kocham kawy z Jawy bardziej-naj..."
''Java Jive'' w wykonaniu Manhattan Transfer</poem>}}
Jak widać na powyższym wykresie, jest też garstka krajów niezdecydowanych. Są to kraje, gdzie – zamiast zaoferować kawę albo herbatę – gospodarz prawdopodobnie da Wam wybór: kawa czy herbata? W &nbsp;Australii preferencje zdają się być najrówniej podzielone: 50,3% Australijczyków woli herbatę, a&nbsp;49,7% – kawę. Spośród krajów europejskich najbliżej środka spektrum są Estonia i&nbsp;Polska. Pytanie „kawa czy herbata?” zadaje każdego ranka tylu Polaków, że nic dziwnego, iż wykorzystano je jako tytuł popularnego w latach ’90. programu telewizji śniadaniowej.
Dane Euromonitora nie obejmują, niestety, wielkich połaci Afryki. Poza tym obraz może być nieco zakłamany przez fakt, że w badaniu ujęto tylko dwa rodzaje gorących napojów. Tymczasem, na przykład na południu Ameryki Południowej, odpowiedź na pytanie „kawa czy herbata?” może brzmieć: „yerba mate”.
Kawa i&nbsp;herbata są dziś tak powszednie, że trudno nam wyobrazić sobie, że mogły być kiedyś uważane przez Europejczyków za produkty egzotyczne. Ale który z&nbsp;napojów egzotycznych pojawił się w Europie jako pierwszy? Kawa czy herbata? Odpowiedź, jak się okazuje, brzmi: ani jedna, ani druga. Pierwsze było kakao (i wyrabiana z&nbsp;niego czekolada). Pochodzące z&nbsp;tropikalnej Ameryki Środkowej kakao zostało sprowadzone do Europy przez Hiszpanów krótko po odkryciu Nowego Świata przez Kolumba. Tak jak większość nowych pokarmów, początkowo było uważane głównie za lekarstwo. Jeszcze w XIX&nbsp;w. można było je kupić w aptekach.
Jako napój spożywany dla przyjemności kakao zyskało akceptację Europejczyków w XVII&nbsp;w., zwłaszcza po tym, jak Antonio de León Pinelo stwierdził, po długich rozważaniach teologicznych, że spożywanie czekolady w poście nie jest grzechem. W &nbsp;Hiszpanii czekolada była na tyle tania, że stała się napojem masowym. Francuska hrabina zauważyła w 1670&nbsp;r., że „brak czekolady jest w Hiszpanii uważany za oznakę tak wielkiego ubóstwa, o jakim u nas świadczy brak chleba.” W &nbsp;zachodniej Europie poza Hiszpanią czekolada pozostała jednak dobrem, na które stać było tylko arystokrację. Zresztą moda na czekoladę miała rychło zostać przyćmiona przez nowy napój egzotyczny.
== Kawa ==
}}
{{clear}}
Wygląda więc na to, że do czasów Mickiewicza kawa zdążyła się już w Polsce zadomowić. Zresztą, jak zapewne pamiętacie z&nbsp;mojego wpisu [[Co nam dała bitwa pod Wiedniem?|o bitwie pod Wiedniem]], Polacy nauczyli się pić kawę już w XVII&nbsp;w. – od Turków, których wojska Sobieskiego tak spektakularnie pokonały. Tylko czy aby na pewno? W &nbsp;końcu, czy Polacy naśladowaliby tak chętnie zwyczaje swoich nieprzyjaciół? Zobaczmy, co o „kafie” napisał inny Jan Andrzej Morsztyn dwa wieki przed Mickiewiczem:
[[File:Coffee.png|thumb|250px|Wielkie tradycje kawowe: amerykańska, włoska, arabska, turecka]]
}}
Szok, co nie? W &nbsp;końcu i&nbsp;dziś wielu Polaków nienawidzi muzułmanów tak samo jak ich tępogłowi sarmaccy przodkowie w XVII&nbsp;w., ale nie przeszkadza im to obżerać się kebabami, prawda?
Kawę po raz pierwszy zasadzili – poza jej rodzinną Etiopią – Arabowie w pobliżu czerwonomorskiego portu Mokka w Jemenie. Stamtąd w ciągu XVI&nbsp;w. rozprzestrzeniła się po całej Turcji Osmańskiej. Na przełomie XVI/XVII&nbsp;w. kupcy śródziemnomorscy przywieźli ją do portów włoskich i&nbsp;francuskich... i&nbsp;od tego zaczął się w zachodniej Europie bum na kawę. Pierwsze kawiarnie otwarto w Londynie (w latach 1650.), w Amsterdamie (1633), w Paryżu (1689) i&nbsp;w Hamburgu (1690). Podawano w nich kawę, która wyrosła na plantacjach, które Europejczycy pozakładali w Ameryce, by sprostać rosnącemu popytowi. Jedna z&nbsp;takich kawiarni, należącej do Gottfrieda Zimmermana w Lipsku, przyciągała klientów występami muzycznymi, które komponował i&nbsp;którymi dyrygował niejaki Johann Sebastian Bach. Na potrzeby marketingowe kawiarni napisał m.in. świecką kantatę (do słów autorstwa Picandera) o młodej kobiecie uzależnionej od kawy (spojler: nie udało jej się rzucić nałogu, więc zakończenie można uznać za szczęśliwe).
Turków te wersy pewnie by zaskoczyły. Przecież kawa jest gorzka, a&nbsp;nie słodka! I rzeczywiście, dla Europejczyków była nawet za gorzka. Na tyle, że trzeba było ją obficie słodzić cukrem – pochodzącym, rzecz jasna, z&nbsp;plantacji, które Europejczycy pozakładali w Ameryce, by sprostać rosnącemu popytowi. Kariery kawy i&nbsp;cukru – dwóch mocno uzależniających substancji – szły ręka w rękę.
W 1736&nbsp;r., w krótce po tym, jak napisał ''Kantatę o kawie'', Bach został mianowany nadwornym muzykiem króla polskiego Augusta II. Do tego czasu kawa zdążyła już zyskać akceptację polskiej publiczności. Zwyczaj jej picia przyszedł do nas z&nbsp;zachodu, surowiec zaś sprowadzano z&nbsp;południa. W &nbsp;1758&nbsp;r. liczba kawiarni w Warszawie zbliżała się już do liczby lokali z&nbsp;wyszynkiem piwa. Niektórzy moraliści cieszyli się nawet z&nbsp;pojawienia się akceptowalnej alternatywy dla alkoholu.
{{Cytat
[[File:The a&nbsp;l'anglaise.jpg|thumb|250px|Francuzi pijący herbatę na modłę angielską wg Michela Barthélemyego Olliviera (1766)]]
Rosjanie robią to jeszcze inaczej. Najpierw gotują wodę w wielkiej metalowej urnie zwanej ''samowarem''. Potem przez kranik z&nbsp;boku nalewa się wrzątek do imbryka, w którym parzy się esencja po rosyjsku zwana ''zawarką''. Następnie imbryk stawia się na samowarze, żeby esencja cały czas się podgrzewała i&nbsp;doparzała. A&nbsp;kiedy już jest odpowiednio mocna, to nalewa się odrobinę do szklanek (a nie filiżanek, jak to robią Anglicy) i&nbsp;uzupełnia wrzątkiem z&nbsp;samowaru. W &nbsp;ten sposób każdy może dostosować moc herbaty wedle własnego upodobania. Żeby nie sparzyć palców, szklanki umieszcza się w metalowych uchwytach (można je spotkać, choć teraz już rzadziej, także w Polsce), zwanych ''podstakannikami'' – czyli, dosłownie, „podszklannikami”. Typowy podstakannik zrobiony jest ze stopu niklu, ale dawniej bogaci Rosjanie mieli podstakanniki wykonane ze srebra – zanim, pewnie dość szybko, zorientowali się, że srebro jest bardzo dobrym przewodnikiem ciepła. Na koniec, herbatę z&nbsp;zawarki zaparzonej wodą z&nbsp;samowaru słodzi się jeszcze ''wareniem'' – czyli rosyjską konfiturą.
== No to kawa czy herbata? ==
[[File:Ilk.jpg|thumb|left|250px|Pole herbaciane w regionie Rize w Turcji]]
Podobna wolta dokonała się później na antypodach – z&nbsp;tym że na odwrót. Do II Wojny Światowej Australijczycy, jak można się domyślić, pijali herbatę na modłę brytyjską. 3 września 1939&nbsp;r., również na modłę brytyjską, przyłączyli się do wojny z&nbsp;Niemcami (w końcu król nie mógł być równocześnie w stanie wojny i&nbsp;pokoju z&nbsp;tym samym krajem). W &nbsp;miarę jak gospodarka Australii przestawiała się w tryb wojenny, wprowadzono kartki na podstawowe produkty spożywcze – w tym herbatę; mieszkańcy nie mieli innego wyjścia, jak pić jej mniej, niż mieli w zwyczaju. Początkowo Australijczycy wspierali Wielką Brytanię w walce z&nbsp;Niemcami i&nbsp;Włochami w Europie i&nbsp;Afryce, ale kiedy Japonia rozszerzyła swoją Strefę Wspólnego Dobrobytu Wielkiej Azji Wschodniej na tyle, że zaczęła zagrażać wchłonięciem Australii, owo brytyjskie dominium podjęło bliższą współpracę wojskową ze Stanami Zjednoczonymi na pacyficznym teatrze wojny. W &nbsp;latach 1942–1945 przez ten siedmiomilionowy wówczas kraj przewinął się milion żołnierzy amerykańskich. Australijczycy psioczyli na Jankesów, że trzech rzeczy mieli za dużo: „za duży żołd, za dużo seksu i&nbsp;za dużo ich tu”. Za to Australijki chętnie zapraszały Amerykanów do domu; ich głównym problemem okazało się to, że goście chcieli pić kawę – uważaną dotąd za produkt drogi, elitarny i&nbsp;trudny do sporządzenia. Gazety zaczęły drukować porady, jak parzyć kawę, żeby smakowała gościom z&nbsp;Ameryki. Dziennik wydawany w Melbourne podpowiadał, że:
{{Cytat
}}
W tej samej notatce radzono, by używać „specjalnego rodzaju perkolatora” oraz że „odrobina soli i&nbsp;musztardy dodana do kawy poprawi jej aromat”. W &nbsp;każdym, dzięki obecności Amerykanów, kawa co raz bardziej stawała się dla Australijczyków symbolem nowoczesności, splendoru, wygody (zwłaszcza od kiedy w 1948&nbsp;r. na rynku pojawiła się kawa w proszku firmy Nestlé) oraz własnej, niezależnej od Imperium Brytyjskiego, tożsamości narodowej. Po wojnie ten trend się utrzymał, tak że dzisiaj, jak już widzieliśmy, kawa jest co najmniej tak samo popularna w „kraju pod spodem” jak herbata.
Innym krajem leżącym prawie pośrodku kawowo-herbacianego spektrum jest Polska. Ale nie zawsze tak było. O ile o kawie w złotych filiżankach z&nbsp;saskiej porcelany możemy przeczytać w ''Panu Tadeuszu'', to nie ma w epopei narodowej żadnej wzmianki o „z chińskich ziół ciągnionych treściach” (jak nazwał herbatę Mickiewicz w innym wierszu). W &nbsp;XVIII&nbsp;w. herbatę nadal traktowano jeszcze z&nbsp;nieufnością:
{{Cytat
}}
Samowary wyszły z&nbsp;użycia po tym, jak sto lat temu Polska odzyskała niepodległość. W &nbsp;1935&nbsp;r. pewien zielarz tak lamentował nad utratą tej części rosyjskiej spuścizny:
{{Cytat
| W &nbsp;polskich domach całego rosyjskiego zaboru samowar przyjął się w ogólnem użyciu i&nbsp;był nieodzownym sprzętem każdego zamożniejszego domu. Wniesiony do pokoju i&nbsp;w stanie gorącym postawiony na stole, wywierał pewien urok, jakiś błogi nastrój w gościach i&nbsp;domownikach. Pani domu z&nbsp;pewnem namaszczeniem nalewała herbatę i&nbsp;rozdawała ją gościom, twarze rozjaśniały się i&nbsp;następowało ogólne ożywienie całego towarzystwa. Obecnie podawana herbata nie robi już takiego wrażenia, jak na oczach pijących nalewana z&nbsp;samowaru. W &nbsp;jakimś kącie albo gdzieś w kuchni kipi imbryk z&nbsp;wodą, a&nbsp;często nawet zwykły garnek ją zagotowuje i&nbsp;taką dolewana jest esencja. Herbata w ten sposób przygotowana i&nbsp;na tacy wniesiona nie ma już tego uroku, a&nbsp;zabytek minionych czasów, ów tradycyjny samowar, jeżeli znajduje się jeszcze w zamożniejszych domach, to zapomniany stoi smutno w kredensie albo sponiewierany sterczy w zwale wyrzuconych rupieci.
| źródło = Biegański, Jan, ''[https://polona.pl/item/rozne-herbaty-i-herbata-polska,NzE1MTQ5MzM/11 Różne herbaty i&nbsp;herbata polska,''] Warszawa 1935, s. 6–7
}}

Menu nawigacyjne