}}
Jako dziecko też byłem przekonany, że ową restaurację – uchodząca wówczas za najlepszą w Krakowie, a może i w Polsce (w dużej mierze dzięki brakowi konkurencji) – założył w 1364 r. Mikołaj Wierzynek, który tym samym musiał być pierwszym w Polsce restauratorem. Wątpliwości zaczęły się nasuwać, gdy przeczytałem, że restauracja to w ogóle wynalazek XIX-wieczny, a średniowieczni monarchowie raczej nie stołowali się po karczmach i gospodach, chyba że absolutnie nie mieli innego wyjścia. A wraz z wątpliwościami pojawiły się pytania: Co to za uczta miała miejsce w Krakowie w 1364 r.? Kto na niej był i z jakiej okazji? Jakie smakołyki tam podano? Kim był i jaką rolę odegrał w niej Wierzynek? I kiedy tak naprawdę otwarto przy Rynku Głównym 16 restaurację noszącą jego imię?
I na te właśnie pytania spróbuję dzisiaj odpowiedzieć.
}}</ref>
Tyle Długosz. Niestety już dawno historycy zorientowali się, że sporo w tej historii nie zgadza się z tym, co można wyczytać z innych dokumentów, szczególnie z krakowskiej kroniki katedralnej i z ''Rocznika Świętokrzyskiego'' (choć i tam są błędy, które Długosz tylko powtórzył) oraz z poematu Guillaume'a Guillaume’a de Machaut pt. ''Zdobycie Aleksandrii'' (o czym później). Ani data zjazdu, ani jego cel, ani lista gości nie były zupełnie takie, jak podał kronikarz. Tak pod koniec XIX w. podsumował te nieścisłości prof. Stanisław Kutrzeba:
{{Cytat
| strony = 67–68
}}
</ref> W rzeczywistości wybór mógł paść na Kamienicę Morsztynowską nie ze względów historycznych, ale dlatego, że już w trakcie okupacji mieściła się tam (podobno) restauracja dla Niemców.<ref> {{Cyt
| tytuł = RzeczPrawa.eco.pl
| url = http://www.rzeczprawa.eco.pl/
}}
Mamy tu dość ogólnikowe wyliczenie – chleb, wino, ryby, różne rodzaje mięsa – ale nie ma mowy o nazwach konkretnych potraw czy sposobów ich przyrządzenia. Co nie powinno dziwić, bo – jak pamiętamy – de Machaut w ogóle w tej uczcie nie uczestniczył. Nawet jeśli opierał się na relacjach z pierwszej ręki – samego króla Piotra lub członków jego świty – to detale kulinarne musiał zapewne sam sobie dopowiedzieć. Domniemał więc sobie to, czego na królewskiej uczcie po prostu można było się spodziewać – czyli z jednej strony cenioną przez ludy Północy obfitość różnorakich mięs, a z drugiej – chleb i wino, czyli atrybuty chrześcijaństwa i cywilizacji śródziemnomorskiej. No i ryby, bo wielodniowa biesiada musiała zahaczyć o jakieś dni postne.
Wybaczcie jednak, jeśli nie zrażę się upomnieniem poety, że szalonym jest, kto pyta o szczegóły krakowskiego bankietu, i spróbuję mimo wszystko wyobrazić sobie, jakie potrawy mogły znaleźć się na stole króla Kazimierza i jego gości. Nie zachowały się niestety żadne polskie przepisy kulinarne ze średniowiecza, ale dysponujemy za to przepisami czeskimi, do których warto zaglądnąć. Dlaczego? Bo, po pierwsze, najważniejszym gościem na uczcie był mieszkający w zamku na Hradczanach Karol, król czeski wybrany na cesarza, więc można się spodziewać, że w ''menu'' ujęto jakieś czeskie potrawy. A po drugie, cywilizacja czeska w ogóle górowała wtedy nad polską i była dla Polaków wzorem do naśladowania.
}}, księga I [2]</ref>
A co z czeską kuchnią? Cóż, nie wszystkim w Europie smakowała, a szczególnie nie przypadła do gustu francuskiemu poecie Eustachemu Deschamps, który u Guillaume'a Guillaume’a de Machaut uczył się rymować:
{{Cytat