Zmiany

Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Z wizytą w Soplicowie: W kuchni Wojskiego

Dodane 179 bajtów, 28 kwietnia
|„''Książka teraz bardzo rzadka, przed stukilkudziesiąt laty wydana przez Stanisława Czernieckiego.''”<ref name=obj/><br>{{small|Egzemplarz ''Compendium ferculorum'' Stanisława Czernieckiego otwarty na dedykacji autora do księżnej Heleny Tekli Lubomirskiej.}}]]
A Czerniecki? On, owszem, był doświadczonym kuchmistrzem, organizatorem magnackich bankietów na tysiące osób i&nbsp;autorem <s>pierwszej </s><ref>Okazuje się, że jednak nie pierwszej. Zobacz: [[Kuchnia jeszcze bardziej staropolska dla zupełnie początkujących]] (przypis dodany 28 kwietnia 2024&nbsp;r.)</ref> drukowanej polskiej książki kucharskiej. Ale ta książka – a&nbsp;właściwie książeczka, bo rzeczywiście można ją było zmieścić, jak zrobił to Wojski, w&nbsp;zanadrzu – nosiła łacińsko-polski tytuł: ''Compendium ferculorum albo Zebranie potraw''. I&nbsp;właśnie w&nbsp;niej, jak zobaczymy jutro, można znaleźć przepisy na wszystkie specjały, które Wojski zaserwował na soplicowskiej uczcie.
Zresztą nie tylko pomysły na opisy potraw wziął Mickiewicz z&nbsp;''Compendium''. Wzmianka o&nbsp;uczcie, którą „Hrabia na Tęczynie” wyprawił w&nbsp;Rzymie dla papieża Urbana VIII pochodzi z&nbsp;tej samej książki, a&nbsp;konkretnie – z&nbsp;dedykacji, którą Czerniecki zaadresował do swojej pracodawczyni, księżnej Heleny Tekli Lubomirskiej. Księżna Lubomirska, żona Aleksandra Michała Lubomirskiego, brała aktywny udział w&nbsp;życiu politycznym, była też wielką mecenaską sztuki. Wacław Potocki i&nbsp;Jan Andrzej Morsztyn dedykowali jej swoje poezje, a&nbsp;Czerniecki – książkę kucharską. W&nbsp;dedykacji przypomniał, jak to jej ojciec, książę Jerzy Ossoliński, kanclerz wielki koronny, w&nbsp;1633&nbsp;r. pojechał z&nbsp;misją dyplomatyczną do Rzymu. Rzeczpospolita była wtedy u&nbsp;szczytu potęgi i&nbsp;Ossoliński zamierzał uczynić w&nbsp;Wiecznym Mieście wszystko, by ten fakt nie uszedł niczyjej uwadze. W&nbsp;jego orszaku jechali husarze ze skrzydłami, muły ciągnęły wozy obite szkarłatem i&nbsp;złotogłowiem, dziesięć wielbłądów niosło bogate dary dla papieża, a&nbsp;sam książę jechał na koniu ustrojonym w&nbsp;diamenty, perły i&nbsp;rubiny, a&nbsp;podkutym złotymi podkowami – które specjalnie umocowano tak, żeby po drodze spadły i&nbsp;żeby było widać, że są ze złota. Wystawność uczty, na którą Ossoliński zaprosił papieża, była z&nbsp;pewnością niemniej osstentacyjna; Czerniecki pisał o&nbsp;niej tak:

Menu nawigacyjne