Święta Piwa z Warki
Miasteczko Warka, ok. 50 km na południe od Warszawy, słynie przede wszystkim z browaru i warzonego w nim piwa. Browar, uruchomiony w 1975 r., należy obecnie do Grupy Żywiec, w której większość udziału posiada Heineken International. Produkuje się w nim niewyróżniający się specjalnie jasny lager o nazwie Warka Jasne Pełne oraz jego mocniejszą, bardziej słodową, wersję – Warkę Strong.
Były jednak czasy, gdy piwo warzone w Warce uchodziło za najlepsze na Mazowszu, a nawet w całej Polsce. Tradycje piwowarskie Warki sięgają średniowiecza; ba, nawet sama nazwa miejscowości pochodzi z terminologii piwowarskiej i oznacza ilość brzeczki uwarzonej z jednej porcji słodu. Najstarsza wzmianka o wareckim browarze pochodzi z 1478 r., kiedy to książę mazowiecki Bolesław V nadał Warce przywilej wyłączności dostaw piwa na swój dwór i do warszawskiego ratusza. Musiało to piwo warszawiakom zasmakować, bo jeszcze dwieście lat później barokowy poeta Jakub Teodor Trembecki w swym wierszu o wyższości alkoholu nad tytoniem („sławne ziele z gównem pomieszane” – palaczom polecam przeczytać w całości!) tak pisał o piwach dostępnych w Polsce:
W państwie naszym najdziesz piwa różne, |
— Jakub Teodor Trembecki: Na tabakę wiersz od Polaka Polakom tylko ofiarowany, w: Wirydarz poetycki, t. I, Lwów: 1910, s. 102 |
Jeszcze na początku XIX w. Samuel Linde, kompilując pierwszy słownik języka polskiego, podał tylko jeden przykład użycia przymiotnika „warecki”:
Dobre piwo wareckie |
— Samuel Bogumił Linde: Słownik języka polskiego, t. VI, Lwów: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1860, s. 219 |
Nikt, kto pisze o wareckim piwie, nie odmawia sobie przyjemności przytoczenia starej anegdotki o tym, jak ów napój uratował życie papieżowi Klemensowi VIII. Weźmy pierwszy z brzegu przykład i zobaczmy, co na ten temat pisze polska Wikipedia:
Z piwem Warka związana jest legenda dotycząca nuncjusza papieskiego Hipolita Aldobrandiniego, późniejszego papieża Klemensa VIII. Przebywając w Polsce bardzo zasmakował w wareckim piwie. Twierdził, iż „było wyborne, szczypiące, z koloru i smaku do wina podobne”. Po powrocie do Rzymu poważnie zachorował. Gdy na łożu boleści wyszeptał „…sancta piva di Polonia… sancta biera di Warka…”, obecni przy nim duchowni, sądząc, że chodzi o jakąś nieznaną świętą, zaczęli się modlić: „Santa Piva ora pro nobis” („Święta Pivo, módl się za nami”). Chory, słysząc to, wybuchnął śmiechem. W rezultacie wrzód, z powodu którego cierpiał, pękł i Aldobrandini zaczął zdrowieć. |
— Warka (piwo), w: Wikipedia, wolna encyklopedia |
Jak to w polskiej Wikipedii, legenda przytoczona bezkrytycznie i bez podania źródła. No, ale to w końcu tylko legenda, więc kto by się przejmował zgodnością ze źródłami historycznymi? Legenda w tym samym lub lekko zmodyfikowanym brzmieniu rozprzestrzeniła się po Internecie. Można ją na przykład znaleźć na oficjalnej witrynie internetowej miasta Warki (gdzie przynajmniej podano źródło: Wikipedia). Anegdota jest jednak starsza niż Internet i pojawia się również w źródłach drukowanych. Tadeusz Żakiej, muzykolog, który pisywał o jedzeniu pod podwójnym pseudonimem „Maria Lemnis i Henryk Vitry”, zamieścił taką jej wersję w swej gawędzie o dziejach polskiej kuchni:
Opowiadano też, że papież Klemens VIII, przebywający w r. 1588 w Polsce jako legat Stolicy Apostolskiej, stał się wielkim entuzjastą znakomitego piwa wyrabianego w Warce. Gdy – już jako papież – ciężko w Rzymie zaniemógł, domagał się, majacząc w gorączce, piwa wareckiego, wołając: Piva di Varca. Zgromadzeni przy łożu papieskim kardynałowie, sądząc, że chory wzywa pomocy jakieś świętej, zaczęli się natychmiast modlić: – Sancta Piva di Varca, ora pro nobis. |
— Maria Lemnis, Henryk Vitry: W staropolskiej kuchni i przy polskim stole, Warszawa: Wydawnictwo Interpress, 1979, s. 23 |
Jak widać, autor pominął tu informację o tym, na co konkretnie chorował papież oraz czy tę chorobę przeżył. Może dlatego, że ów końcowy fragment jest najmniej wiarygodny? Przecież (nie jestem lekarzem, ale) „pęknięty wrzód” brzmi bardziej jak poważne powikłanie niż jak zapowiedź rychłego ozdrowienia.
A skoro mamy dwie różne wersje tej samej legendy, to może jest ich więcej? Poszperajmy dalej. W serwisie internetowym Wirtualna Warka możemy przeczytać, co następuje:
Warto tutaj przytoczyć zabawną anegdotę związaną z osobą nuncjusza papieskiego Gaetano, który był wielkim amatorem wareckiego piwa. Gdy po powrocie do Rzymu zachorował poważnie na wrzód w gardle, na łożu boleści wyszeptał: biera di Warka. Obecni przy łożu chorego duchowni sądząc, że chodzi o jakąś nieznaną świętą, zaczęli się modlić: „Santa Biera di Warka ora pro nobis” („święte piwo z Warki, módl się za nami”). Chory słysząc to wybuchnął śmiechem i… ozdrowiał, bowiem nękający go wrzód pękł. |
— Andrzej Słomski: Zarys dziejów, w: Wirtualna Warka |
A więc znowu pęknięty wrzód, ale tym razem wcale nie u papieża, tylko u jego wysłannika! Chodzi tu niewątpliwie o kardynała Enrico Caetaniego, którego Klemens VIII wysłał jako legata do Polski, aby namówił Zygmunta III do wspólnej z Habsburgami koalicji przeciwko Turkom. Nieskutecznie zresztą, bo Maksymilian III Habsburg, po nie do końca rozstrzygniętej elekcji, nadal uważał się za prawowitego króla Polski. Do tego imię rzekomej świętej zmieniło się z Pivy na Bierę.
No to teraz mamy zagwozdkę: Klemens czy Caetani? Piva czy Biera? Żeby na to odpowiedzieć, musimy poszukać w nieco starszych źródłach. Cofnijmy się zatem do 1888 r., z którego pochodzi ta oto wzmianka:
W r. 1596 Henryk Gaetano wysłany od papieża Klemensa VIII, chwalił piwo wareckie w swych pamiętnikach, mówiąc, że było wyborne, białawe, sypiące, z koloru i smaku do wina podobne. O tem piwie wareckiem ciekawą czytaliśmy raz anegdotkę: Nuncjusz Saluzzo niezmiernie był zasmakował w wareckiem piwie, odjeżdżając z Polski, zabrał ze sobą zapas niemały tego piwa, lecz że wszystko na świecie się kończy, wyczerpały się i beczki nuncjusza po niejakim czasie. Zdarzyło się, iż ów czcigodny prałat zachorował śmiertelnie, ogromny wrzód w gardle dusił go, a otaczający poczęli przy nim odmawiać litanie konających; chorego tym czasem trapiło pragnienie wielkie; w środku litanii, gdzieś pomiędzy św. Gerwazym i Protazym wspomniał nuncjusz o swem ulubionem chłodzącem piwie: „Pivo di Varca, Pivo di Varca!” i po dwakroć westchnął głęboko, naco czytający modlitwy księżyna odpowiedział nabożnie, sądząc, że nuncjusz przypomniał sobie jeszcze jakiegoś świętego: „Sancta Piva di Varca, ora pro nobis!”. Słysząc to nuncjusz, parsknął serdecznie ze śmiechu, wrzód w tej chwili pękł, a z nim skończyła się i choroba; otóż piwo polskie wareckie wyratowało nuncjusza papieskiego od śmierci. |
— Julian Kołaczkowski: Wiadomości tyczące się przemysłu i sztuki w dawnej Polsce, Kraków: Mikołaj Kamiński, 1888, s. 455–456 |
Teraz to się porobiło! Po pierwsze, ten opis, że piwo wareckie „było wyborne, białawe, sypiące, z koloru i smaku do wina podobne” już gdzieś widziałem. Ach tak, to Wikipedia przypisała owe słowa Klemensowi. Teraz okazuje się, że to była opinia Caetaniego. A po drugie, wrzodu w gardle nie miał ani Klemens, ani Caetani, tylko żyjący stulecie później kard. Ferdinando Maria Saluzzo, ostatni nuncjusz apostolski w przedrozbiorowej Polsce. No wreszcie, zagadka rozwiązana!
A zresztą czy to ważne, czy ta anegdota opowiada o tym, czy tamtym prałacie? Ważne, że w każdej wersji wychwala dobre, polskie piwo z Warki, czyż nie?
No więc ten…
Epitet „święty” jest często używanym przez Włochów, czy to w złości, czy też w zachwycie. Nie mają oporów przed nazwaniem wyśmienitego wina „vino santo”. W związku z tym mawia się też o pewnym prałacie, który był niegdyś nuncjuszem w Brukseli, a który, pragnąc tamtejszego piwa, gdy toczyła go silna gorączka, zawołał: sancta birra di Bruxelles. Na co obecni, wierząc, iż zawezwał imienia jakowejś świętej, odpowiedzieli z uczuciem: „ora pro nobis.” | ||||
— Louis-Antoine Caraccioli: La vie du pape Benoît XIV Prosper Lambertini, Paris: Rue et Hôtel Serpente, 1783, s. 307, tłum. własne
Tekst oryginalny:
|
Czyżby jakiś cudzoziemiec pozazdrościł Polakom piwa wareckiego i przerobił legendę tak, by reklamowała piwo brukselskie? Tak można by pomyśleć, gdyby nie to, że akapit dalej czytamy:
Tę historyjkę przytacza wielebny Załuski, biskup kijowski. Jakkolwiek by nie była dziecinna, to dowodzi ona, jak bardzo wylewni są Włosi w wyrażaniu uczuć swoich. | ||||
— ibid.
Tekst oryginalny:
|
A więc wersja brukselska pochodzi od Polaka! I to nie byle którego, ale od biskupa Józefa Andrzeja Załuskiego, słynnego XVIII-wiecznego erudyty i mola książkowego, współtwórcy Biblioteki Załuskich. Kto jak kto, ale on to chyba wiedział, co mówi? A jednak, jeśli cofniemy się do źródeł jeszcze starszych, okaże się, że to wariant brukselski był raczej modyfikacją anegdoty, która pierwotnie dotyczyła Warki – nawet jeśli jej nazwę cudzoziemcy przekręcali na Barcę.
Polskie piwo jest bardzo lekkie i słodkie, a nazywają je Piva. To z Barki jest najwyżej cenione. Pewien kardynał włoski, który był niegdyś w owym królestwie nuncjuszem papieskim, zapadłszy w Rzymie ciężko na zdrowiu przypomniał sobie w gorączce o rzeczonym piwie, które pijał kiedyś z tak wielką ochotą. I wzdychając z żalu, iż nie może już kosztować tak wybornego trunku, zawołał nagle i gromko: Ah! Piva di Barca! Na co zgromadzeni wokół jego łoża rodzice i domownicy, przekonani, że wzywał imienia jakiejś cudzoziemskiej świętej, której zawierzał, padli na kolana i wznosząc oczy ku niebu mówili z nabożeństwem: Sancta Piva di Barca, ora pro nobis. | ||||
— Le Glaneur françois, 6 (2), Paris: Pierre Prault, 1736, s. 64–65, tłum. własne
Tekst oryginalny:
|
Najstarsza wersja tej legendy, którą udało mi się znaleźć, nie zawiera w ogóle imienia rzekomej świętej; jest w niej tylko mowa o „la sainte bière de Varka”, świętym piwie z Warki. Poniższy fragment pochodzi z relacji François-Paulin Dalairaca z jego podróży po Polsce, wydanej oryginalnie w 1700 r.
Zamiast Żydów mieszkają tu bogaci mieszczanie warzący najlepsze w Polsce piwo, co jednak nie wiele znaczy. Z okazyi tego piwa należy przytoczyć anegdotę, krążącą o pewnym kardynale, który był nuncjuszem w Polsce. Zasmakował on tak dalece w piwie wareckiem, że gdy się na łożu śmierci znajdował, sądził, że mu to piwo powróci zdrowie i ciągle powtarzał w agonii: piwo wareckie! piwo wareckie! Otaczający sądzili, że to jakiś cudzoziemski święty, wzywany przez umierającego, dodali zatem do odmawianych litanij: „O święte wareckie piwo!” pragnąc uczcić tą inwokacyą nieznanego patrona. | ||||||
— François-Paulin Dalairac: Pamiętniki kawalera de Beaujeu, tłum. Aleksander Kraushar, Kraków: Władysław Markowski, 1883, s. 124
Tekst oryginalny:
|
Nazwisko kardynała w tej relacji nie pojawia się. Na pewno nie mógł to być Saluzzo, bo w 1700 r. nie było go jeszcze na świecie. A zatem Caetani? Być może, ale ostateczne rozwiązanie zagadki ciągle nam umyka.
A może Czytelnik zna inne źródła, które mogłyby rzucić więcej światła na tę sprawę? Albo chociaż własne domysły? Dawajcie znać w komentarzach. Jeśli znacie inne anegdoty związane z polską kuchnią i zastanawiacie się, ile w nich prawdy, to też dajcie znać w komentarzach. Do następnego wpisu!
◀️ Poprzedni | 📜 Spis wpisów | Następny ▶️ |
⏮️ Pierwszy | 🎲 Losowy wpis | Najnowszy ⏭️ |