Wróćmy do Bony. Czy mogła mieć większy wpływ na to, co jadali Polacy, niż jej młodsza krajanka miała we Francji? Wydaje się, że raczej nie mogła wpłynąć nawet na zwyczaje żywieniowe samego króla i jego otoczenia. Król i królowa w Polsce zwyczajowo utrzymywali oddzielne dwory i -- nie licząc wielkich uczt na specjalne okazje -- jadali osobno, każde w towarzystwie swych własnych dworzan. Królowa dysponowała też swoją własną kuchnią i własną spiżarnią.
[[File:Fragment fryzu z Sali Poselskiej na Wawelu.jpg|thumb|left|upright=1.5|Tak mogły wyglądać uczty na dworze Zygmunta I.<br>{{small|Fragment fryzu podstropowego z w Sali Poselskiej na Wawelu. Mal. Dionizy Stuba (1540).}}]]
O ile w źródłach nie zachowały się nazwiska ewentualnych kucharzy na dworze Katarzyny Medycejskiej, a te, które znamy, są zmyślone, to w przypadku Bony wiemy, iż jej kuchmistrzem w Krakowie był neapolitański szlachcic Cola Maria de Charis. Zresztą, jak na człowieka Renesansu przystało, służył jej też w charakterze nadwornego muzyka oraz dyplomaty. W 1525 r., przy okazji hołdu pruskiego, został przez Zygmunta Starego pasowany na rycerza oraz indygenowany, czyli naturalizowany jako polski szlachcic. Wiemy też, że nie tylko on, ale również szafarz (zarządca spiżarni) oraz kucharze i kuchcikowie Bony, pochodzili z Włoch.<ref>{{Cyt
| nazwisko = Bogucka
}}</ref>
Sytuacja skomplikowała się, kiedy jej jedyny syn Zygmunt August ożenił się po raz pierwszy. Wtedy Od tego momentu na Wawelu musiały pomieścić się aż cztery oddzielne dwory królewskie: starego króla Zygmunta Starego I, królowej Bony, młodego króla Zygmunta Augusta oraz jego żony, królowej Elżbiety Habsburżanki. A że chorobliwie zaborcza w stosunku do syna Bona nie darzyła synowej sympatią, to nie było to sąsiedztwo łatwe. Raz doszło do wielkiej scysji, kiedy to kuchmistrz Elżbiety pobrał od szafarza Bony krąg parmezanu. Bona, gdy tylko się o tym dowiedziała, publicznie zabroniła, by na stół jej synowej wydawano cokolwiek z jej własnej spiżarni.<ref> {{Cyt
| nazwisko = Przeździecki
| imię = Aleksander
| tom = V
| strony = XXXVIII--XXXIX
}}</ref> Wygląda więc na to, że Bona istostnie istotnie sprowadzała na swoje potrzeby nie tylko włoski personel kuchenny, ale i włoskie produkty żywnościowe -- choć niekoniecznie warzywa -- z tym że bynajmniej nie chciała się nimi dzielić, ani tym bardziej nie zachęcała nikogo do korzystania z jej prywatnych włoskich zasobów.
Lecz jeśli to nie Bona sprowadziła nad Wisłę do Polski warzywa, to skąd się wzięły się tam mad Wisłą rośliny uprawne o ewidentnie włosko brzmiących nazwach? I czy Polacy jadali w ogóle jakieś warzywa, zanim te włoskie pojawiły się u nas?
Oczywiście nie było tak, że w średniowiecznej Polsce warzyw nie jadano. Owszem, jadano ich całkiem sporo i to wiele różnych gatunków, z tym że wiele z nich zostało z czasem zapomnianych i wypartych przez nowe uprawy z południowej Europy. Dawniej Polacy jadali korzenie takich roślin jak: pasternak (''Pastinaca sativa''), kucmerka (''Sium sisarum'') czy dzika marchew (''Daucus carota'' -- mniejsza i jaśniejsza od marchwi, którą znamy dzisiaj), a także nadziemne części przewłoki (''Smyrnium olustratum''), barszczu (''Heracleum sphondylium''), komosy (''Chenopodium album''), łobody (''Atriplex hortensis''), łoczygi (''Lapsana communis'') oraz nasiona pwenej pewnej bagiennej trawy zwanej manną (''Glyceria fluitans'' -- bez związku z manną biblijną).<ref>{{Cyt
| nazwisko = Dembińska
| imię = Maria
}}</ref> Rośliny te nadal rosną sobie dziko i bywają zbierane głównie przez różnych surwiwalistów i pasjonatów etnobotaniki. Ale na większości polskich stołów zastąpiły je warzywa pochodzące z klimatu śródziemnomorskiego.
Kiedy to dokładnie nastąpiło, nie do końca wiadomo. Z pewnością był proces stopniowy i nie wszystkie nowe warzywa pojawiły się u nas w tym samym momencie. Niejaką poszlaką może być informacja o tym, kiedy po raz pierwszy w źródłach pisanych po polsku pojawiły się pochodzące z języka włoskiego nazwy poszczególnych warzyw.
Najwcześniej w języku polskim, a można podejrzewać, że także na polskich stołach, zadomowiła się sałata. Słowo ,,sałata" pochodzi z włoskiego '',,insalata"'', co znaczy ,,posolona". A to dlatego, że w Italii od dawna podawano tę jarzynę przyprawioną solą, octem i oliwą. Zresztą od początku słowo to w polszczyźnie, tak samo jak w języku włoskim, oznaczało zarówno samą zieloną sałatę, jak i potrawę z tej i innych jarzyn, czyli coś, co dziś nazwalibyśmy zdrobniale ,,sałatką". Najstarszy znany tekst po polsku, w którym ,,sałata" się pojawia -- i to od razu w obu znaczeniach -- to zielnik Stefana Falimirza z 1534 r. pt. ''O ziołach i mocy ich''.
| źródło = ''Ibid.'', s. 176 }}
Słowo ,,garczoffy" czyli dawna polska nazwa karczochów, pojawia się po raz pierwszy w zielniku Marcina Siennika pt. ''Herbarz'', wydanego w 1568 r. (a więc już 12 lat po wyjeździe Bony z Polski). Pochodzi ono z włoskiego '',,carciofi"'', które z kolei zostało zapożyczone z arabskiego ''„al-charszufa"''. Włosi akurat zapożyczyli ów rzeczownik bez rodzajnika '',,al"'', choć inne języki wzięły całość niektóre z innych języków europejskich przyswoiły całe wyrażenie, zamieniając tylko '',,al"'' na '',,ar"'' (np. fr. '',,artichaut"'', ang. '',,artichoke"'').
Z XVI w. wieku to tyle. Kolejne warzywne zapożyczenia z włoskiego są już dużo późniejsze. Najwcześniejsze źródłowe poświadczenie ,,szparaga" (z dawnego wł. '',,sparago"'') pochodzi ze słownika z 1605 r., ; ,,selera" (z dialektycznej wł. formy '',,sellero"'') -- z fraszki Wacława Potockiego z 1656 r., ; ,,kaulifiora" (,,kalafior" -- z wł. '',,cavolfiore"'', dosł. ,,kwiat kapuściany") -- ze słownika z 1680 r., ; a ,,brochuła" (,,brokuł" -- z wł. '',,broccolo"'') i ,,kaulerapy" (,,kalarepa" -- z wł. '',,cavolo raapa"'', dosł. ,,kapuściana rzepa") -- z ''Compendium ferculorum'' Stanisława Czernieckiego z 1682 r. A na ,,pomidora" to trzeba było czekać aż do XIX w.
Wychodziłoby więc na to, że jeśli jakieś warzywa rozpowszechniły się w Polsce za czasów królowej Bony, to mogły to być sałata, por, fasola i być może karczochy. Z tego zbioru tylko por należy do standardowego polskiego zestawu warzyw do gotowania rosołu, który znamy pod zbiorczą nazwą ,,włoszczyzny". Pamiętajcie tylko, żeby przy gotowaniu porów nie przesadzać z olejkiem migdałowym!
W każdym razie sam fakt, że jakieś warzywa zaczęto w Polsce uprawiać i jadać mniej więcej za czasów Bony, nie oznacza jeszcze, że to sprowadzenie ich nad Wisłę jest jej zasługą. Kontakty między Polską a Włochami miały miejsce już przed Boną i trwały po jej powrocie do Bari. Samo jej przybycie do Krakowa mogło być przynajmniej częściowo wyrazem ogólnej mody na kulturę włoską. Zygmunt Stary miał już włoskie stroje, włoskie meble, włoskich nadwornych artystów i muzyków, pałac we włoskim stylu -- to i za żonę wziął sobie Włoszkę.