| [W listopadzie 1991 r.] pewien szczeciński przedsiębiorca chciał zrobić na imporcie maszyn złoty interes. Nie wiedział jednak, gdzie je kupić. Znał tylko nazwę sowieckiej fabryki, która miała działać na terenie republiki ukraińskiej. Pojechał do ZSRR, w końcu znalazł miasto, w którym mieścił się zakład. Na ulicy pytał o fabrykę, ale ludzie wzruszali tylko ramionami. Kiedy ją odnalazł, przy wejściu, gdzie wdał się w rozmowę ze stróżem, został zatrzymany przez KGB. Podczas przesłuchania oficerowie byli zaskoczeni, że chodzi mu nie o tajemnice wojskowe, lecz o maszynę „do pierożków”. Po kilku godzinach zwolnili go, ale z interesu nic nie wyszło. Cała fabryka zajmowała teren porównywalny do obszaru stoczni szczecińskiej i – jak się okazało – produkowała m.in. części do rakiet balistycznych dalekiego zasięgu. Pasztecikowe maszyny były produkowane tylko w jednej, starej hali fabrycznej.
| źródło = {{Cyt | tytuł = Gazeta Wyborcza | nazwisko r = Zadworny, | imię r = Adam, '' | rozdział = Awtomat do prigotowlenia pierożkow | adres rozdziału = http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,1680834, Gazeta Wyborcza Szczecin''20020222SZ-DLO, nr 45Awtomat_do_prigotowlenia_pierozkow, .html | wydawca = Agora | miejsce = Szczecin | data = 22 lutego 2002 r., s. | wolumin = 45 | strony = 6 }} }}
{{clear}}
{{Cytat
| Kiedyś nasi technolodzy ze statków-chłodni spróbowali w którymś z portów lokalnego przysmaku czop-czop. Była w tym ryba, ryż i bardzo ostra przyprawa – pima. W Polsce Jakacki zapytał dziewczyny z laboratorium, czy nie podjęłyby się wyprodukowania czegoś podobnego do puszki. No i po wielu próbach udało się. Tak powstał nasz paprykarz.
| źródło = Bogusław Borysowicz Bogusław, cytowany cyt. w: {{Cyt | tytuł = Gazeta Wyborcza | nazwisko r = Zadworny | imię r = Adam, '' | rozdział = Kultowa puszka Gryfa | adres rozdziału = http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/1, Gazeta Wyborcza 34939,1786966.html | wydawca = Agora | miejsce = Szczecin'', nr 271, | data = 21 listopada 2003 r., s. | wolumin = 271 | strony = 6 }} }}
Sęk w tym, że nigdzie w Internecie nie ma choćby wzmianki – nie mówiąc o przepisie – o zachodnioafrykańskiej potrawie „czop-czop”. Przyprawa o nazwie „pima” również nie istnieje (tzn. nie istnieje w Internecie, ale to na jedno wychodzi). Czyżby pan Borysowicz źle zapamiętał te nazwy? A może powtórzył nazwy już przekręcone przez gryfowskich rybaków? W pidżynie zachodnioafrykańsko-angielskim słowo ''chop'' znaczy po prostu tyle co „jedzenie” lub „jeść”. Możliwe zatem, że rybaków, którzy zeszli na ląd gdzieś w Afryce, ktoś poczęstował miejscowym specjałem, zachęcając ich słowami: „jedzcie jedzenie”, a Polacy wzięli to za nazwę potrawy. Żeby ją zindentyfikować, będziemy musieli podejść do poszukiwań od innej strony.