Zmiany

Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Jeść zdrowo i z humorem

Dodany 1 bajt, 17:59, 10 wrz 2020
[[File:Pęczek czosnku.jpg|thumb|left|upright|„Czosnek gryzie, zapala, morzenia w żywocie czyni, w głowie dmie, żołądek wysusza, pragnienie czyni, wzdymanie żywota, oczy zacimia…”]]
Krótko mówiąc, czosnek rośnie w ziemi, ma ostry smak i śmierdzi, więc dla ludzi nawykłych do rozkoszy jest szkodliwy, a nawet groźny. Za to chłopi, którzy i tak są przyzwyczajeni do jedzenia czosnku, mogą się nim zajadać bez obaw. Wśród wielu historyjek, które mają chłopstwu przypomnieć, gdzie ich miejsce, szczególnie ciekawa jest ta spisana przez Sabadina degli Arienti w czasie, kiedy Kolumb żeglował w poszukiwaniu Indii. Opowiada ona o słudze, który upraszał swojego pana, by ten zrobił go rycerzem. Znudzony namolnymi prośbami szlachcic postanowił wreszcie dać swemu poddanemu nauczkę: owszem, zrobił go szlachcicem, ale za herb nadał mu główkę czosnku pod złotym słońcem w błękitnym polu tarczy, a za umieszczany na hełmie klejnot – pannę zatykającą palcami nos. Błękit i słońce symbolizują tu ''powietrze'' i ''ogień'' – niby szlachetne pierwiastki, które same często pojawiają się w herladyce heraldyce szlacheckiej; ale tutaj, w towarzystwie czosnku, świadczą raczej o jego właściwościach wysuszających i rozpalających (i to w czwartym, a więc niemal śmiertelnym, stopniu). Morał jest oczywisty: czosnek zawsze będzie śmierdział, a chłop zawsze będzie chłopem.<ref>{{Cyt
| tytuł = I Tatti Studies: Essays in the Renaissance
| nazwisko r = Grieco
}}</ref>
Jeśli teorię galenowską Galenowską udało się nagiąć do usprawiedliwienia różnic stanowych, to znaczy, że można ją wykorzystać również do uzasadnienia różnic geograficznych. W średniowieczu porady starożytnych autorytetów były w całej Europie traktowane raczej dosłownie, przez wszędzie starano się jadać wedle tych samych schematów. Ale przecież Hipokrates i Galen mieszkali nad Morzem Śródziemnym. Dlaczego to, co było dobre dla nich, ma być dobre też w innych strefach klimatycznych? Narody północne mają wszak inny temperament niż południowcy, więc to naturalne, że ich dieta też musi się różnić od tego, co jadali Grecy i Rzymianie. A skąd wiadomo, co dla ludzi z północy jest dobre? To proste: dobre jest to, do czego ich organizmy zdążyły się przez setki lat przyzwyczaić; innymi słowy: jeśli lubisz coś jeść, to znaczy, że właśnie to jest dla ciebie zdrowe. Może i Galenowi służyło wino, ale dla Holendrów zdrowsze jest mocno chmielone piwo; dawne autorytety może i przedkładały delikatną cielęcinę nad wołowinę, ale dla Anglików najlepsza jest właśnie wołowina z musztardą dla zrównoważenia ich chłodnego klimatu; a Szkoci, ze względu na ich jeszcze surowszy klimat, mogą nawet jeść ciastka owsiane, choć wszyscy inni bez wątpienia by się od nich pochorowali. To dzięki temu odkryciu mogły się w Europie wyodrębnić kuchnie narodowe.
Co jeszcze można uzasadnić dietetyką humoralną? Na przykład posty. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w poście nie wolno jeść mięsa? Otóż, dlatego, że czerwone mięso rozgrzewa organizm oraz wmacnia humory choleryczny i sangwiniczny, które sprzyjają rozwiązłości i pobudzają do innych grzesznych uciech cielesnych. Ryby, przeciwnie, studzą ogranizm organizm i hamują skłonność do grzechu, a więc są w poście dozwolone. Oprócz Wielkiego Postu, Adwentu oraz wigilii rozlicznych świąt, pości się także w Suche Dni. Obejmują one po trzy dni (środę, piątek i sobotę) w każdym kwartale roku. Trudno doszukać się teologicznej czy liturgicznej podstawy dla tych kwartalnych postów, ale można je uzasadnić humoralnie.
{{ Cytat
{{ Cytat
| Nie ma właściwie znaczenia, czy przyjmujemy za pewnik, że mięso bażanta jest umiarkowanie ciepłe i umiarkowanie wilgotne, ani nawet czy zgadzamy się z Awerroesem, że bażant jako pożywienie zdecydownie zdecydowanie przewyższa wszelkie inne gatunki ptactwa, aby docenić dobre angielskie mawmenee zrobione z szarpanej bażanciny, wina, cukru, mąki ryżowej, orzeszków piniowych, daktyli, imbiru, cynamonu i goździków. Nie musimy też zdawać sobie sprawy, że mięso raków jest gorące i suche w drugim stopniu, aby przekonać się, jak smaczne jest włoskie pastello de gamari przyrządzone z raków, wpierw obgotowanych, następnie usmażonych w oliwie z cebulą, pieprzem, szafranem, mielonymi orzechami włoskimi i laskowymi oraz cukrem, a na koniec zapieczonych w cieście. I po co nam wiedza o tym, że szczaw jest chłodny i suchy w drugim stopniu, jeśli bez tego {{...}} możemy się delektować francuskim sosem do smażonej soli, który zupełnie sensownie łączy sok szczawiowy i sok z gorzkich pomarańczy? Albo że jęczmień jest chłodny i suchy w pierwszym stopniu, jeśli – ugotowany z mlekiem migdałowym (ciepłym i wilgotnym) oraz miodem (ciepłym i suchym) – daje przepyszny kataloński ordiat?
| oryg = {{...}} It does not really matter whether or not we accept that the flesh of pheasant is temperately warm and temperately moist, or even that we agree with Averroes that pheasant is the supremely preferable fowl for eating, in order to enjoy a good English Mawmenee made with shredded pheasant meat, wine, sugar, rice flour, pine-nuts, dates, ginger, cinnamon and cloves. We don't have to be aware that crayfish are both warm and dry in the second degree in order to be convinced that the Italian Pastello de gamari is delectable when it combines the meat of crayfish, that is first boiled and then fried in olive oil and onion, with pepper and saffron, ground walnuts and filberts, and sugar, and then baked all together in a pieshell. And why should we care that sorrel is held to be cold and dry in the second degree, if {{...}} sorrel verjuice is rationally combined with (bitter) orange juice in a delicious French dressing for fried sole? Or that barley is held to be cold and dry in the first degree when, boiled until thick with warm-and-moist almond milk and warm-and-dry honey, the Catalan Ordiat is such a simple yet mouth-watering delicacy?
| źródło = {{Cyt

Menu nawigacyjne