Co, ''Pan Tadeusz''? O nie, lektura szkolna! Aaaaa!
Mam nadzieję, że to nie była Wasza pierwsza reakcja na tytuł tego wpisu. Moje podejście do lektur szkolnych zawsze było takie, że jeśli coś znalazło się w kanonie, to pewnie warto przynajmniej dać temu dziełu szansę. Akurat w przypadku ''Pana Tadeusza'' nie żałowałem. Zresztą z samego poematu widać, że Mickiewicz napisał go między innymi po to, żeby zrobić sobie jaja z lektur, którymi jego samego katowano w szkole. A miał przy tym na tyle dystansu do samego siebie, że sparodiował w ''Panu Tadeuszu'' nawet swoje własne ''Dziady''.
== O czym to było? ==
[[File:Jan Czesław Moniuszko - Opowieść Tadeusza Soplicy 1899.jpg|thumb|350px|Opowieść Tadeusza Soplicy wg Jana Czesława Moniuszki]]
Każdy, kto zdał maturę w Polsce, wie jednak, że ''Pan Tadeusz'' jest nie tylko dość zabawnym poematem heroikomicznym, ale też wyrazem tęsknoty za utraconą ojczyzną i obrazem codziennego życia cywilizacji polsko-litewskiej na krótko przed tym, jak ta cywilizacja przestała istnieć. A także, co nie jest bez znaczenia, pięknym literackim pomnikiem kuchni staropolskiej. Znajdziemy tu zarówno dania nadal powszechnie lubiane i kojarzone z polską kuchnią, np. bigos i zrazy, jak i potrawy, które już sam Mickiewicz uważał za zapomniane i ''staro''polskie, jak kontuzy, arkasy i blemasy. Ciekawe jest też to, czego w poemacie nie ma; nigdzie w ''Panu Tadeuszu'' nie znajdziemy na przykład wzmianki o tak, wydawałoby się, polskich potrawach, jak pierogi czy gołąbki (jeśli jest mowa o gołąbkach, to chodzi o hodowane na mięso gołębie).
''Pan Tadeusz'' jest „zbiorowym mitem Polaków”, jak napisała Katarzyna Leżeńska we wstępie do książki Hanny Szymanderskiej pt. ''Sekret kucharski, czyli Co jadano w Soplicowie'', a „każdy element mitu jest równie istotny jak jego całość i stanowi o harmonii opisywanego świata”. A wśród tych elementów istotną rolę odgrywa również jedzenie i picie. Rytm codziennych posiłków – śniadań, obiadów i wieczerz – stanowią ramę, na której opiera się chronologia wydarzeń. Liczne opisy potraw i napojów, warzyw i drobiu w ogródku Zosi oraz różnych okazji gastronomicznych – od zwykłego picia wódki w karczmie Jankiela po wystawne pańskie bankiety – pozwalają dość dokładnie odtworzyć, co i jak jadano w Soplicowie. Spróbujmy więc wyobrazić sobie, że przychodzimy z wizytą na dwór Sędziego Soplicy; jakiego poczęstunku moglibyśmy się spodziewać?
Soplicowski jadłospis – jak i tradycyjna kuchnia polska w ogóle – jest ściśle sezonowy. To, co trafia na stół danego dnia, zależy, po pierwsze, od tego, co o danej porze roku akurat jest dostępne, lub co dało się wcześniej zakonserwować poprzez solenie, wędzenie, kiszenie, marynowanie czy kandyzowanie. A po drugie, na tę naturalną sezonowość nakłada się katolicki rok liturgiczny ze swoim cyklem świątecznych uczt i surowo przestrzeganych postów.
Dlatego nie bez znaczenia jest, kiedy dokładnie rozgrywa się akcja ''Pana Tadeusza''. Fabuła ksiąg I–X toczy się w ciągu pięciu dni pod koniec lata 1811 r. – od przyjazdu Tadeusza do Soplicowa w piątek wieczorem do (uwaga, spojler!) śmierci księdza Robaka w nocy z wtorku na środę. Dni tygodnia znamy stąd, że w trzecim dniu fabuły „chłopy [...] po rannej mszy z kaplicy, że była niedziela, zabawić się i wypić przyszli do Jankiela” (IV 221–222). Wiedząc też, że w nocy z poniedziałku na wtorek „garściami spada blask miesiąca” (VIII 608), i znając fazy księżyca w 1811 r., możemy wyliczyć, że były to dni 30 sierpnia – 3 września; te daty zgadzają się też z okresem, kiedy „nowy gość, dostrzeżony niedawno na niebie: [...] kometa pierwszej wielkości i mocy” (VIII 108–109), czyli kometa C/1811 F1, zaczął być łatwo dostrzegalny z Ziemi. Później następuje kilkumiesięczny przeskok: akcja dwóch ostatnich ksiąg rozgrywa się w ciągu dwóch dni wiosny następnego roku – z których drugi to „uroczysty dzień Najświętszej Panny Kwietnej” (XI 154–155), czyli uroczystość Zwiastowania, a więc 25 marca (który w 1812 r. wypadł w sobotę).
== Danie główne ==
No to, jak już omówiliśmy sobie przystawki... A co, myśleliście, że to już wszystko?
{{Cytat
}}
Sędzia Soplica zdawał się brak urozmaicenia nadrabiać ilością. A może soplicowskie zrazy były tak smaczne, że gdy wjeżdżały na stół, to już nikt nie chciał jeść niczego innego? To by tłumaczyło, dlaczego, gdy na śniadanie zaproszono oficerów armii rosyjskiej, to...
{{Cytat