Zmiany

Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Z wizytą w Soplicowie: Śniadanie u Sędziego

Dodane 15 bajtów, 16:25, 22 gru 2018
Zastępowanie tekstu - " w." na " w."
}}
Nazwy owych „więdlin” mogą brzmieć nieco obco, ale z pewnością zasmakowałyby i dzisiejszym mięsarianom. Półgęski, na przykład, to nic innego niż wędzone piersi z gęsi. Dawniej niezmiernie popularne, dziś wracają do łask. Ministerstwo Rolnictwa uznało je za [https://www.gov.pl/rolnictwo/polgesek-znany-tez-jako-polgasek-albo-piersnik produkt tradycyjny] województwa kujawsko-pomorskiego. Soplicowskie półgęski, zeżarte do cna przez Dobrzyńskich podczas zajazdu, mogły być robione według następującego przepisu z końca XVIII  w.:
{{Cytat
{{Cytat
| Weź ozór z wołu, osól go, okroiwszy część najgrubszą, wyjmij, zostaw go słonieć 3 lub 4 dni i zawieś go wędzić tym sposobem, jak inne wędzą się rzeczy.
| źródło = [Jabłonowska], ''Ustawy powszechne dla dóbr moich rządców'', t. I, Warszawa 1786, cyt. w: Dumanowski, Jarosław (red.), ''Staropolskie przepisy kulinarne: Receptury rozproszone z XVI-XVIII  w.'', Warszawa 2016, s. 89
}}
}}
No dobrze, ale jakiemu piwu? To, z którego przyrządzano śniadaniową polewkę w pierwszej połowie XIX  w., z pewnością nie przypominało dzisiejszych lagerów. Pierwsze złociste piwo dolnej fermentacji podobne do tych, które można dziś znaleźć na półkach sklepowych na całym świecie, uwarzył Josef Groll w Pilznie dopiero w 1842 r. Grzane piwo podane w Soplicowie było zapewne ciemne, mętne i o niskiej zawartości alkoholu. Było pewnie doprawiane chmielem (który zresztą uprawiano w Soplicowie), ale mniej gorzkie niż typowe dzisiejsze piwa. Mimo sporej rozmaitości przepisów na gramatkę, jedno jest pewne – była to potrawa przyrządzana na słodko.
W mojej interpretacji postanowiłem zmieszać piwa dwóch różnych stylów – porter bałtycki i jasne piwo pszeniczne (tego drugiego o połowę mniej). Niektóre proporcje nieco zmodyfikowałem: na półtora litra piwa użyłem czterech żółtek, ok. 150 g śmietany i jednej łyżki cukru. Skórka starta z całej pomarańczy okazała się przesadą; wystarczyłaby pewnie ćwierć tego. Do tego pokroiłem 250 g półtłustego twarogu (chudy pewnie też by się nadał) i cztery cienkie kromki żytniego chleba (użyłem świeżego, ale następnym razem zrobiłbym z niego grzanki, okroiwszy skórki). Nie miałem w domu wanilii, więc dodałem jedną kropelkę olejku waniliowego. Wyszło z tego porcji na co najmniej cztery osoby.

Menu nawigacyjne