Otwórz menu główne

Zmiany

Z wizytą w Soplicowie: W kuchni Wojskiego

Dodane 336 bajtów, 10:26, 19 sty 2023
brak opisu edycji
{{small|Z ilustracji Michała Elwira Andriollego (1881).}}</poem>]]
Zacznijmy od samego pana Wojskiego, jednej z&nbsp;barwniejszych postaci ''Pana Tadeusza''. Jego imienia nie znamy, <ref>Wprawdzie Podkomorzy raz zwraca się do Wojskiego słowami „Panie Tadeuszu” (księga VIII, wersy 137–138), ale wygląda to na pomyłkę poety; Mickiewicz prawdopodobnie wyciął z ostatecznej wersji wypowiedź Tadeusza Soplicy, który pierwotnie przemawiał po Wojskim, lecz odpowiedź Podkomorzego zostawił bez zmian.</ref> ale wiemy, że nosił nazwisko Hreczecha, a&nbsp;okoliczna szlachta z&nbsp;szacunku dla powszechnie poważanego staruszka nieoficjalnie mianowała go średniowiecznym tytułem wojskiego. Średniozamożny szlachcic-ziemianin, czyli tzw. grykosiej (samo jego nazwisko pochodzi od białoruskiego słowa „''hreczka''”, czyli „gryka”), choć miał swój własny majątek (młodszej córce, Tekli, mógł dać w&nbsp;posagu jedną wioskę), to na stałe mieszkał wraz z&nbsp;Teklą u&nbsp;Sędziego Soplicy – swojego przyjaciela, dalekiego krewnego i&nbsp;niedoszłego zięcia (Sędzia był za młodu zaręczony z&nbsp;Martą, starszą córką Wojskiego, ale ta zmarła przed ślubem, a&nbsp;on sam już z&nbsp;żadną kobietą się później nie związał). W&nbsp;Soplicowie Wojski na starość pełnił funkcję czegoś w&nbsp;rodzaju majordoma, zarządzającego służbą na dworze Sędziego.
Wcześniej Wojski „ze szlachtą strawił życie na biesiadach, {{...}} zjazdach, sejmikowych radach,”<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', księga V, wersy 427–428</ref> na których wyćwiczył się w&nbsp;zaniedbanej już na Litwie sztuce rzucania nożem. Ale to w&nbsp;zakresie polowań Wojski uważany był za eksperta. Łowiectwa nauczył się służąc za młodu na dworze Tadeusza Rejtana, którego często we wspomnieniach przywoływał – nie jako wzór patriotyzmu, ale właśnie jako wybitnego myśliwego. Jeśli chodzi o&nbsp;wybór zwierzyny, to Wojski hołdował dwóm skrajnościom: z&nbsp;jednej strony tylko grubego zwierza z&nbsp;rogami, kłami lub pazurami uważał za godny obiekt szlacheckich polowań. Gonienie za zającami uważał za zajęcie dobre dla młodzieży lub służby. „Nazywam się Hreczecha – mawiał – a&nbsp;od króla Lecha żaden za zającami nie jeździł Hreczecha.”<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', księga I, wersy 816–817</ref> Ale z&nbsp;drugiej strony namiętnie polował też na muchy. Owadów tych nienawidził, skórzaną „plackę” na muchy zawsze nosił przy sobie, a&nbsp;[[Z wizytą w Soplicowie: Dalej w grzyby!#Wojna grzybów|podczas grzybobrania zbierał muchomory]] (aby przyrządzić z&nbsp;nich trutkę).