Zang był niewątpliwie człowiekiem zamożnym i wpływowym, ale baronem był tylko w sensie metaforycznym, bo żadnych tytułów szlacheckich ani nie odziedziczył, ani nie zdobył za życia. Czy był dumny ze swojego wkładu w rozwój francuskiego piekarstwa? Niespecjalnie. Ten epizod w swoim życiu starał się raczej ukryć, tym bardziej, im częściej przeciwnicy biznesowi i polityczni nazywali go zwykłym piekarzem. Na przekór tym staraniom jego nazwisko pozostało na tyle silną marką na paryskim rynku pieczywa, że kolejni właściciele piekarni przy ul. Richelieu 92 za żadne pieniądze nie chcieli się zgodzić na usunięcie słowa „Zang” z szyldu – jeszcze długo po jego śmierci w 1888 r.
Tymczasem pieczywo wiedeńskie we Francji ewoluowało. Na początku XX w. przyjęło się w języku francuskim słowo „''viennoiserie''” (czyt.: „wienłaz-ri”) na oznaczenie „luksusowego pieczywa typu wiedeńskiego”, ale równocześnie owa „wiedeńszczyzna” stawała się coraz bardziej francuska niż wiedeńska. Do wyrobu rzekomo wiedeńskich rogalików zaczęto używać ciasta francuskiego zamiast tradycyjnego ciasta drożdżowego. To ostatnie przetrwało jednak w bułkach nowego typu, który upowszechnił się dopiero w latach 20. Były to bułki długie i wąskie, białe i słodkawe (co odpowiadało konsumentom), ale błyskawicznie czerstwiały, więc trzeba było je kupować nawet 2–3 razy dziennie (co odpowiadało właścicielom piekarni). Od charakterystycznego kształtu nazwano je „pałeczkami”, czyli „bagietkami” („''baguettes''”). I tak narodziło się francuskie pieczywo, jakie znamy dzisiaj. W tym czasie ''poolish'' był już we Francji w użyciu, zwłaszcza przy wyrobie bagietek właśnie. Ale było to już długo po śmierci Zanga, a jeszcze dłużej po tym, jak sprzedał swoją paryską piekarnię. A to znaczy, że upowszechnienie tej metody we Francji to raczej nie jego zasługa.
'''''TL;DR:''''' To prawda, że Zang założył w Paryżu piekarnię, w której zatrudnił sprowadzonych z Wiednia piekarzy, ale sam nie był ani piekarzem, ani baronem, ani Polakiem, i to nie on sprowadził do Francji ''poolish''. A jeśli nie on, to kto? I czy mogli to być jacyś Polacy?
== Skąd „poolish”? ==
A zatem nie powinno dziwić, że również we Francji pszenica z Polski była znana pod angielską marką „''Polish''”. Przy czym Francuzi zawsze byli dość kreatywni w masakrowaniu słów, które zapożyczali z angielskiego (dość przypomnieć, że „szampon” po francusku to „''shampooing''”, a „radiotelefon” to „''talkie-walkie''”), więc fakt, iż angielskie słowo „''Polish''” zdarzało im się pisać: „''Polisch''” czy nawet „''Poolish''”, też nie powinien zaskakiwać.
A teraz pora na moją własną hipotezę: otóż metoda ''poolish'' została wymyślona we Francji, a jej nazwa wzięła się stąd, że najlepsze efekty dawała przy użyciu mąki z „nerwowej” polskiej pszenicy, którą znano we Francji pod angielskim określeniem „''Polish''”, przekręconym przez Francuzów na „''Poolish''”. Dopiero kiedy ta nazwa się przyjęła, z wymową „pulisz” zgodną z owym niby-angielskim zapisem, utworzono fonetyczną francuską pisownię „''pouliche''”, która przypadkiem oznacza również klaczkę.
Czy ta propozycja ma jakieś poparcie w źródłach? Żadnego. Czy jest naciągana? Zdecydowanie. Ale czy jest bardziej naciągana niż te przedstawione wyżej? To już zostawię ocenie Czytelników. A więc co wiemy na pewno? Tyle, że ''poolish'' wynaleziono raczej we Francji, a nie w Polsce, i dopiero w drugiej połowie XIX w., więc nie mógł jej spopularyzować ani August Zang, ani – tym bardziej – piekarze z dworu Marii Antoniny. Ale pochodzenie nazwy tej metody pozostanie nadal zagadką.
{{Przypisy}}