Zmiany

Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Z wizytą w Soplicowie: W kuchni Wojskiego

Dodane 59 bajtów, 23:04, 24 paź 2021
Zacznijmy od samego pana Wojskiego, jednej z barwniejszych postaci ''Pana Tadeusza''. Jego imienia nie znamy, ale wiemy, że nosił nazwisko Hreczecha, a okoliczna szlachta z szacunku dla powszechnie poważanego staruszka nieoficjalnie mianowała go średniowiecznym tytułem wojskiego. Średniozamożny szlachcic-ziemianin, czyli tzw. grykosiej (samo jego nazwisko pochodzi od białoruskiego słowa „''hreczka''”, czyli „gryka”), choć miał swój własny majątek (młodszej córce, Tekli, mógł dać w posagu jedną wioskę), to na stałe mieszkał wraz z Teklą u Sędziego Soplicy – swojego przyjaciela, dalekiego krewnego i niedoszłego zięcia (Sędzia był za młodu zaręczony z Martą, starszą córką Wojskiego, ale ta zmarła przed ślubem, a on sam już z żadną kobietą się później nie związał). W Soplicowie Wojski na starość pełnił funkcję czegoś w rodzaju majordoma, zarządzającego służbą na dworze Sędziego.
Wcześniej Wojski „ze szlachtą strawił życie na biesiadach, {{...}} zjazdach, sejmikowych radach,”<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', księga V, wersy 427–428</ref> na których wyćwiczył się w&nbsp;zaniedbanej już na Litwie sztuce rzucania nożem. Ale to w&nbsp;zakresie polowań Wojski uważany był za eksperta. Łowiectwa nauczył się służąc za młodu na dworze Tadeusza Rejtana, którego często we wspomnieniach przywoływał – nie jako wzór patriotyzmu, ale właśnie jako wybitnego myśliwego. Jeśli chodzi o&nbsp;wybór zwierzyny, to Wojski hołdował dwóm skrajnościom: z&nbsp;jednej strony tylko grubego zwierza z&nbsp;rogami, kłami lub pazurami uważał za godny obiekt szlacheckich polowań. Gonienie za zającami uważał za zajęcie dobre dla młodzieży lub służby. „Nazywam się Hreczecha – mawiał – a&nbsp;od króla Lecha żaden za zającami nie jeździł Hreczecha.”<ref>A. Mickiewicz, ''op. cit.'', księga I, wersy 816–817</ref> Ale z&nbsp;drugiej strony namiętnie polował też na muchy. Owadów tych nienawidził, skórzaną „plackę” na muchy zawsze nosił przy sobie, a&nbsp;[[Z wizytą w Soplicowie: Dalej w grzyby!#Wojna grzybów|podczas grzybobrania zbierał muchomory ]] (aby przyrządzić z&nbsp;nich trutkę).
Do tego był Wojski wielkim gadułą; mógł bez końca opowiadać o&nbsp;astrologii, rozmnażaniu się much, sejmikach, no i&nbsp;przede wszystkim o&nbsp;polowaniach. Treść poematu jest przetkana gawędami Wojskiego – w&nbsp;odcinkach, bo ktoś lub coś ciągle mu przerywa. Niektóre historie, jak tę o&nbsp;Domejce i&nbsp;Dowejce, udaje mu się wreszcie opowiedzieć do końca; tę o&nbsp;Rejtanie i&nbsp;księciu de Nassau musiał poeta dokończyć w&nbsp;przypisie. Cisza Hreczechę męczyła, więc kiedy nie był w&nbsp;stanie domowników i&nbsp;gości nakłonić do rozmowy, to uciekał do gwarnej kuchni.

Menu nawigacyjne