</ref>
Przekonuje Was ta mapka? Mnie nie do końca, bo po pierwsze, są kraje, które pod panowaniem mongolskim nigdy nie były, a jednak posiadają własne odmiany pierogów. Zresztą widać to częściowo na samej mapce, gdzie zaznaczono włoskie ravioli, mimo że armie mongolskie do Włoch nigdy nie dotarły. Podobnie z polskimi pierogami, bo choć , owszem, Mongołowie do Polski dotarli, to trwałej władzy nad nią nigdy nie ustanowili. Ktoś powie, że polscy i włoscy kupcy -- od Benedykta Polaka i Marca Pola poczynając -- podróżowali na terytoria mongolskie i mogli stamtąd przywieźć przepis na coś, co z czasem wyewoluowało w polskie pierogi i włoskie ravioli.
Ale tu mamy kolejny problem: pierożki z mapki różnią się nie tylko tym, że w różnych językach mają różne nazwy. Różnią się też nadzieniem (surowe mięso, gotowane mięso, warzywa, ser), kształtem (kółka, półkola, trójkąty, kwadraty, uszka, sakiewki), sposobem gotowania (we wrzątku, na parze) i sposobem podania (z omastą, z sosem, w zupie itd.). Ostatecznie łączy je tylko to, że coś zostało zawinięte w przaśne ciasto i ugotowane. A to już jest pomysł na tyle ogólny i prosty, że mogły na niego wpaść gospodynie w różnych miejscach i czasach -- zupełnie niezależnie od siebie. Nie ma powodu sądzić, by wszystkie na świecie kołduny, wareniki, pielmienie, kreplachy, ravioli, manty, chinkali, momosy, samosy, sambosaki, czuczwary czy gyozy pochodziły od jednego wspólnego prapieroga. Każdy, kto miał pod ręką pszenną mąkę, mógł wymyślić sam, bez odgapiania od innych, żeby kawałek jedzenia zawinąć w ciasto i ugotować. A to by tłumaczyło tak wielką pierogową różnorodność.